Pokazy lotnicze pilotów światowej sławy, skoki spadochronowe, wystawa samolotowa, parada motocykli, występy zespołów muzycznych – to wszystko można było zobaczyć na drugim już Zamojskim Pikniku Lotniczym, który odbył się 11 czerwca br. na lotnisku w Mokrem k. Zamościa. Organizatorami imprezy byli: Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. Szymona Szymonowica w Zamościu oraz Aeroklub Ziemi Zamojskiej.
Niestety, ze względu na złe warunki pogodowe nie przyleciały „Biało-Czerwone Iskry”. W tym roku grupa akrobacyjna miała wykonać sześć przelotów ze smugaczami i sześć pełnych pokazów. Taki pokaz będzie można podziwiać w Turcji, Finlandii, Belgii, Czechach i raz w Polsce – podczas Air Show w Radomiu. Drugim miejscem na mapie miał być Zamość. Gwiazd jednak nie zabrakło. Niecodziennych emocji dostarczył widzom pochodzący z Czech Martin Sonka (ur. 1978 r.) – pilot grupy Red Bull, posiadający ogromne doświadczenie w lotach wojskowych, pokazowych i akrobacyjnych.
Po raz drugi odwiedził nas wielokrotny mistrz świata w akrobacjach powietrznych – Jurgis Kairys. Pilot słynie z bardzo ryzykownych wyczynów, m.in. manewr Cobra na samolocie napędzanym śmigłem, pierwszy na świecie odwrócony przelot pod mostem w Kownie w 2000 roku, a także niesamowity przelot pod wszystkimi dziesięcioma mostami w Wilnie w 1999 roku. – Niektórzy myślą, że jesteśmy szaleni – powiedział po swoim pokazie. – Ale każdy pokaz to lata praktyki. Każdy pokaz jest przećwiczony i dopracowany. Z czasem poznajemy możliwości swoje i swojej maszyny.
Łabędzie, serca, pętle, świece i wiele innych grupowych akrobacji zaprezentowała nam Grupa Akrobacyjna „Żelazny”. – Głupotę od odwagi trzeba odróżnić. To, co my robimy, każdy z nas ma wytrenowane. Każdy pokaz jest dokładnie przygotowany, każda figura przećwiczona. Najpierw wszystko odgrywa się na ziemi. Nie możemy sobie pozwolić na przekroczenie żadnych granic, limitów. Zawsze latamy zgodnie z przepisami. To jest show – tłumaczyli piloci. „Wysokie loty” zakończył Marek Szufa pokazem na swoim pięknym, ponad 230-konnym dwupłatowym Eaglu. – Takie pokazy to nie tylko promocja regionu, ale też sposób na zarażenie młodych ludzi pasją – tłumaczył Jerzy Korniluk, kanclerz PWSZ. – Chcieliśmy pokazać drogę, jaką przeszli – jak się dochodzi do sukcesu. Kosztowało ich to dużo pracy i zacięcia. To nie tylko show, marketing – to przede wszystkim ciężka praca.
Organizatorzy i piloci jednogłośnie apelowali do władz miasta, że Zamość potrzebuje lotniska i twardego pasa. Przecież Zamość był, obok Radomia, jedynym miejscem w Polsce, gdzie moglibyśmy zobaczyć 30-minutowy pokaz „Biało-Czerwonych Iskier” – dwudniowy piknik dałby większe szanse, że taki pokaz się odbędzie. Nie da się z góry przewidzieć warunków pogodowych, ani tego, co będzie za rok.