Andrzej Dziaduszek, bo tak nazywa się bohater tego odcinka „Ludzi z Pasją” co roku przemierza rowerem i pieszo, tysiące kilometrów po Roztoczu. Dzięki służbie wojskowej nie straszne są mu najdziksze zakątki tej pięknej krainy. Jak mówią jego przyjaciele nie ma ścieżki, na której nie pozostawiłby śladów swoich butów lub opon roweru.
Pan Andrzej urodził się w Zamościu i od najmłodszych lat poznawał jego podwórka, ulice i zabytki.
Upodobał sobie również wyjazdy do dziadków do pobliskiej Dzierążni niedaleko Krynic, gdzie miejscowy las Dziadukówka wziął swoją nazwę od nazwiska jego rodziny. Mając 19 lat opuścił hetmański gród, aby związać swoją karierę zawodową z armią. – Służbę rozpocząłem w Kostrzynie nad Odrą i w sumie przesłużyłem 32 lata. Od 2002 roku jestem na emeryturze i chcę spożytkować czas, którego zawsze mi brakowało pełniąc służbę w kraju i poza jego granicami, głównie na turystyce i poznawaniu miejsc, których nie poznałem w dzieciństwie. – mówi Pan Andrzej
Jako żołnierz rozpoznania miał sporo do czynienia m.in. z marszami, biegami, orientacją w terenie i survivalem. Z bogatego doświadczenia terenowego, które zdobył w wojsku korzysta do dziś. Jego pasją stały się marsze i wędrówki piesze oraz rowerowe, rzecz jasna po Roztoczu. – W okresie zimowym chodzę z kijami czyli uprawiam tzw. nordic walking, natomiast latem jeżdżę na rowerze. Mam spakowane dwa plecaki, letni czyli rowerowy i zimowy do chodzenia po lesie. Nigdy ich nie rozpakowuję. W każdym plecaku mam dwie przegródki, w zimowym plecaku jest mapa busola, płaszcz, bandaże itd., pełne akcesoria do trekkingu. Natomiast w rowerowym, to co potrzebne do zabezpieczenia roweru. Druga kieszeń jest na dany dzień, czyli konsumpcja i napoje. – tłumaczy Andrzej Dziaduszek. W Nowinach nieopodal Majdanu Sopockiego ma domek letniskowy, który jest jego bazą wypadową i miejscem spotkań z innymi miłośnikami aktywnej turystyki. Każdy sezon zimowy rozpoczyna i kończy w ten sam sposób. – Idę do Nowin, tam gdzie mam domek, nocuję tam i wracam. W jedną stronę jest 40 km i marsz zajmuje mi równo 8 godzin. Pozostałe wycieczki z kijami organizuje sobie w ten sposób, że mam spis wszystkich busów, które stale aktualizuje będąc na poszczególnych etapach marszów. Wyznaczam sobie odcinki tak w granicach 30 km, bo zimą dzień jest krótszy. Przeważnie chodzę według mapy, czasami korzystam z tras turystycznych, ale głównie używam mapy i busoli. Zawsze łapie się na ostatni kurs busa. Czasami dzwonię do syna jak bus nie przyjedzie, ale na samego busa jeszcze nigdy się nie spóźniłem – podkreśla Pan Andrzej. W jego wyprawach rowerowych towarzyszą mu koledzy i znajomi. Na piesze chodzi raczej sam, bo jak mówi – Nikt mi nie dotrzymuje towarzystwa z uwagi, na to że nie mam tematów z młodzieżą, a starsi ludzie daleko nie chodzą. W czasie swoich wędrówek nie raz spotykał turystów zagubionych w roztoczańskiej głuszy. – Najweselsze to wyprowadzanie ich z lasu. Jako że często chodzę ścieżkami to pomagam zrozpaczonym turystom, którzy nie wiedzą gdzie są. Jeden z przypadków miał miejsce w lasach krasnobrodzkich. Pewna para grzybiarzy mało tego, że zgubiła się w lesie, bo odeszła 6 km od drogi to jeszcze zagubiła swój samochód. Takie przygody się zdarzają. – zaznacza nasz bohater. Pan Andrzej również chętnie bierze udział w rajdach i wycieczkach organizowanych przez Józefowską Kawalerię Rowerową i PTTK w Zamościu. Nie obce są dla niego roztoczańskie rzeki, bowiem kilka razy w roku spływa kajakiem po Tanwi i Wieprzu. Raz na rok Andrzej Dziaduszek robi sobie dyspensę i wyjeżdża w góry albo podróżuje po Europie. Jak przyznaje robi to dla żony, żeby ukochane Roztocze nie zamieniło się w złotą klatkę. Jednak roztoczańską krainę zawsze nosi w swoim sercu. – Roztocze jest piękne o każdej porze roku. Latem, gdy jest więcej turystów wszystko jest obrośnięte grzybami, poziomkami, jeżynami, czarną jagodą, wszystko kwitnie. Jesienią robi się kolorowe, pokryte liściastymi dywanami, zwłaszcza lasy kosobudzkie. Zimą najbardziej lubię chodzić, gdy jest lekki mrozik i kilkanaście centymetrów śniegu. Wtedy las jest przecudny, każda choinka jest ubrana w śnieżne ubranko, widać mnóstwo tropów. Natomiast wiosną wszystko się budzi do życia – zachwyca się były wojskowy. Na Roztoczu ma swoje ulubione miejsca – ścieżka na Debry koło Guciowa, wzgórze Grabnik i okolice Siedlisk na Roztoczu Wschodnim. Nie lada niespodziankę sprawiła panu Andrzejowi właśnie żona. Na imieniny zafundowała mu kurs przewodnika terenowego po Roztoczu. Teraz bohater tego odcinka „Ludzi z pasją” przygotowuje się do egzaminu. Życzymy mu powodzenia i do zobaczenia na szlaku!