Na polskim, wigilijnym stole karp to już tradycja. Od lat dużą popularnością cieszą się karpie hodowane w Gospodarstwie Rybackim „Topornica”. – Ten rok był średni, warunki chowu ryb przeciętne – ocenia sezon Bogdan Malczewski, prezes Zarządu Gospodarstwa Rybackiego „Topornica” k. Zamościa.
W tegorocznym „zimnym” maju ryby miały mało naturalnego pokarmu, zooplanktonu i bentosu, a więc tego, co żyje na dnie stawu. Ciepłe lato w części uzupełniło majowe straty i summa summarum udało się wyhodować 200 ton karpia handlowego, dwie tony suma, sześć ton tołpygi, dwie tony szczupaka i cztery tony amura. Zamojskie ryby to ryby najwyższej jakości. Wszystkie stawy w gospodarstwach: Topornicy, Pniówku, Blonce, Łabuńkach Haś, Tarnawatce i Krasnobrodzie zasilane są źródlaną wodą, a region na szczęście jest jeszcze czysty ekologicznie. Do tego ekologiczne pasze – i sukces gotowy.
Hodowane na 400 hektarach lustra wody ryby są pod stałym nadzorem Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach. O „topornickie” ryby zabiegają handlowcy z całego kraju. W najbliższych dniach 150 ton ryb trafi na Mazowsze, Śląsk, do Łodzi i Krakowa. 50 ton trafi na rynek zamojski.
Chów ryb to zajęcie bardzo ryzykowne. Od kilkunastu lat spada poziom wody w stawach na Zamojszczyźnie, zmienia się klimat, ciągle istnieje groźba choroby. Od kilku lat rybacy z Topornicy walczą też z bobrami i wydrami. Te pierwsze niszczą urządzenia spiętrzające wodę, wydry natomiast zabijają i kaleczą ryby dla zaspokojenia głodu i dla zabawy. Problemem są także złodzieje ryb i stąd stały nadzór pracowników gospodarstwa nad stawami.
Ryby, które trafią na wigilijny stół, mają trzy lata i ważą od jednego do dwóch kilogramów. Pomimo że produkcja ryb jest już na granicy opłacalności, cena detaliczna karpia pozostanie w tym roku na poziomie 10 złotych za kilogram. Kupujący ryby bezpośrednio w gospodarstwie w Topornicy mogą otrzymać świadectwo weterynaryjne ich zdrowia.
W jakiej kondycji finansowej przetrwają gospodarstwa rybackie, trudno dziś powiedzieć. Gospodarstwa nie są objęte dopłatami bezpośrednimi z Unii Europejskiej, rosną ceny ekologicznych pasz, paliw i energii. – Jak tak dalej pójdzie, trzeba będzie ograniczyć chów ryb lub podnieść ich cenę, ale to droga donikąd – mówi prezes Malczewski – stracą wtedy wszyscy. Póki co, „rybne żniwa” w Topornicy trwają. W okresie przedświątecznym gospodarstwo sprzedaje ponad 98 % rocznej produkcji ryb. Potem pozostają przygotowania do kolejnego sezonu. Smacznego karpia!