– Czy często bierzecie Państwo udział w koncertach charytatywnych?
Michał Gawliński: Tak, dość często nam się to zdarza. Najczęściej w okresie świątecznym. Jednak przez cały rok, ktokolwiek zgłosi się z prośbą o jakieś przedmioty na aukcje charytatywne, to również bardzo chętnie takie przedmioty przekazujemy.
Roman Żurek: Braliśmy również udział w bardzo fajnej akcji zbierania pieniędzy dla dzieci na Rynku we Wrocławiu. Oczywiście jesteśmy również ludźmi zajętymi, czasami jest nam ciężko, nie na wszystkie propozycje odpowiadamy właśnie z braku czasu. Czasami zdarza się również, że ktoś stara się nas oszukać, jest to bardzo przykre, dlatego wszystko zawsze dokładnie sprawdzamy.
– Czy na co dzień jesteście tak samo zabawni jak na scenie?
Michał Gawliński: Nie, kabaret to jest nasza praca. Kiedy już zejdziemy ze sceny, chcielibyśmy pobyć poważnymi, normalnymi ludźmi, którzy się nie wygłupiają, nie robią z siebie pajaców.
Roman Żurek: Oczywiście, jesteśmy ludźmi radosnymi, pozytywnie nastawionymi i też mamy momenty, które są śmieszne, zabawne, ale nie jest tak, że przez 24 godziny na dobę jesteśmy clownami, którzy rozbawiają wszystkich.
Michał Gawliński: Co ciekawe, nie jesteśmy duszami towarzystwa.
– Czy jako młodzi ludzie planowaliście, że w przyszłości będziecie występować na scenie i rozbawiać innych?
Roman Żurek: Nie, to był przypadek. Nikt z nas nie zakładał, że tak to będzie wyglądało. Nikt nie wie tak naprawdę, co będzie robił w życiu. U nas – to były nasze zainteresowania oraz takie odgórne wskazówki, które są chyba w każdym z nas.
Michał Gawliński: W każdym razie rodzice nam nie kazali.
Roman Żurek: To był taki przypadek. A może nie?
– Wasze skecze też się biorą z przypadku?
Roman Żurek: Bardziej z obserwacji. Obserwacja to chyba główne pole naszego natchnienia. Obserwujemy to, co się dzieje dookoła i opisujemy to w jakiś nasz sposób.
– Łatwo śmiać się z Polaków?
Roman Żurek: My się nie śmiejemy z Polaków, śmiejemy się raczej z samych siebie, a też jesteśmy Polakami. Dobrze i zarazem trudno jest dotrzeć do wszystkich, aby wszystkich rozbawić, bo co innego jest się śmiać, a co innego rozbawić. Nam chyba na razie się udaje.
Michał Gawliński: Nie chodzi o to, żeby wyśmiać Polaków, tylko aby pokazać Polakom, że można mieć dystans do siebie, że możemy śmiać się z samych siebie i że to też daje radość.
– Popularność pomaga czy przeszkadza w życiu?
Roman Żurek: Popularność jest bardzo sympatyczna. Ludzie z kabaretu mają taką opinię, że to są ci fajni, śmieszni ludzie z telewizji, a nie gwiazdy z kolorowych gazet. Nie piszą o nas w takich kolorowych gazetach.
Michał Gawliński: I miejmy nadzieję, że tak zostanie. Chociaż na pewno byśmy to wyśmiali.
Roman Żurek: Śmialiśmy się, że napiszą o nas: „Kabaret Neo-Nówka – znowu nic się u nich nie wydarzyło”.
Michał Gawliński: Chyba chodzi też o to, że kabaret jest po to, aby dawać ludziom radość, więc ludzie przychodzący na kabaret wychodzą zadowoleni i uśmiechnięci. Nie ma tutaj nic kontrowersyjnego, nikt upity nie wywala się na scenie. Nie ma o czym pisać, i bardzo dobrze!
– Lubicie się prywatnie?
Michał Gawliński: Jak cholera (śmiech). Ale tak poważnie, to musimy siebie lubić, skoro spędzamy ze sobą tyle czasu. Gdybyśmy się nie lubili, to byłoby to bardzo ciężkie i pewnie by się już dawno rozpadło. Kabaret ma dawać radość, więc my też musimy zachować między sobą jakieś normalne stosunki.
– Spotykacie się poza wyjazdami, prywatnie?
Michał Gawliński: Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało głupio, ale nie. Jeżeli wyjeżdżamy na trasę pięciodniową i wracamy do domu, to po pierwsze, chcemy pobyć trochę z naszymi rodzinami, a po drugie, też dobrze dla nas to robi, że odpoczywamy trochę od siebie. Małżeństwem nie jesteśmy.
Roman Żurek: Poza tym każdy z nas mieszka z innej strony pod Wrocławiem i dojazd jest na tyle zniechęcający, że łatwiej nam się spotkać w busie na trasie. Poza tym – mamy jeszcze telefony. Jednak rzeczywiście spotykamy się głównie na wyjazdach, a poza nimi – rzadko.
– Macie czasami już dosyć kabaretu i występów?
Roman Żurek: Nie! Gdybyśmy mieli dosyć, to oznaczałoby początek naszego końca.
Michał Gawliński: Czasami jesteśmy zmęczeni, jednak to zmęczenie jest budujące.
Roman Żurek: Tak jak teraz, jesteśmy zmęczeni fizycznie po występie, ale zadowoleni z reakcji publiczności. Na pewno znajdą się takie osoby, którym się nie podobało i to jest naturalne. Kabaret nie jest dla nas tylko pracą, jest formą rozrywki i spełniania swoich wewnętrznych potrzeb, marzeń i tego, co chcielibyśmy robić. Jest takie przysłowie, że dobrze robić w życiu to, co się lubi, i my właśnie to robimy i nas to cieszy.
Michał Gawliński: Nie dość, że dajemy radość, to jeszcze nam daje to radość. To takie podwójne spełnienie.
– Czy zdarzyła wam się sytuacja, że cała sala siedziała cicho i nikt się nie śmiał z waszych żartów?
Roman Żurek: Nigdy nie mieliśmy takiej sytuacji, poza jedną (śmiech). Zawsze, czy gramy na imprezach zamkniętych, czy otwartych, to udaje nam się publiczność rozbawić. Raz jednak braliśmy udział w telewizyjnym programie „Wielki test historyczny”. W programie tym występowały znane osoby ze świata polityki, sportu, rozrywki i odpowiadały na pytania testowe, a w przerwie występowaliśmy my. Okazało się, że nikt z zebranych tam osób się nie śmiał. Normalnie, na występach te skecze podobają się ludziom. To był jedyny raz. Może tamte osoby nie rozumiały?
Michał Gawliński: Może nie chciały zrozumieć.
– Dziękuję za rozmowę i życzę wam powodzenia.
Neo-Nówka: Dziękujemy. Chcielibyśmy pozdrowić czytelników „Gazety Miasta” oraz zachęcić do zakupu naszej nowej płyty DVD z programem – „Co by było gdyby…”. Płyta pojawiła się na rynku 20 lutego br., a wszelkie szczegóły można uzyskać na naszej stronie www.neonowka.pl