Jacek Danielewicz, dla znajomych „Kermit” – instruktor spadochronowy z ośmioletnim stażem. Połączył pracę ze swoja pasją. Pasją do latania, bo na ziemi zbyt długo „ustać” nie może.
Urodził się we Wrocławiu, lecz całe swoje dzieciństwo spędził w Zamościu. – Już w dzieciństwie chciałem skakać. Nie wiem co tak na mnie wpłynęło. Może obejrzałem jakiś film, który mnie zafascynował. Gdzieś zawsze we mnie to siedziało. Kiedy skończyłem 16 lat pojechałem na lotnisko i okazało się, że trzeba podpis rodziców. Pojechałem do mamy, która powiedziała, że wyrazie zgodę, ale po jej śmierci. Z tego powodu musiałem trochę poczekać – mówi Jacek Danielewicz.
Swoją przygodę ze skokami rozpoczął w Aeroklubie Ziemi Zamojskiej, gdzie przez kilka miesięcy pełnił stanowisko dyrektora. Reprezentował z powodzeniem AZZ na wielu różnych zawodach w celności lądowania. Zdobył m.in. I miejsce na VI Pucharze Polski Związku Polskich Spadochroniarzy w Toruniu w 2008 r. – Po ukończeniu kursu pojechałem do Warszawy i tam zaczęło się prawdziwe skakanie. W Zamościu nie mamy cały czas samolotu, który lata wysoko. Tutaj skoki odbywają się z wysokości 1000-1200m na tak zwaną „linę”, czyli z samoczynnym otwarciem spadochronu. Obecnie już jako instruktor zajmuję się szkoleniem przyszłych adeptów spadochroniarstwa oraz skokami tandemowymi. Skaczemy z 3000 – 4000 m, lecimy około 40 sekund z prędkością 200 km na godzinę. Na wysokości 1700 m otwieramy spadochron i zaczynamy lot szybujący. To około 5 minut podziwiania widoków. Jedyne czego nie da się tu policzyć, to wrażeń… Nie było osoby, która była niezadowolona ze skoku. Jest tylko jedna różnica – jedni po takim skoku zapiszą się na kurs i będą skakać, a drudzy powiedzą było świetnie, może jeszcze kiedyś spróbuję, ale to nie dla mnie – opowiada Danielewicz. – W spadochroniarstwie trzeba się ciągle rozwijać, jeżeli ktoś się zatrzyma na minutę, to zaczyna się cofać. Spotykamy się w strefach zrzutu, jeździmy po całym świecie i skaczemy przez cały sezon. Nie ma drugiej takiej rzeczy na świecie. Spełniam marzenie swojego życia – robię to, co lubię. Potrzebuje w życiu dużej adrenaliny. Bardzo chcę pojechać do Dubaju. Skakałem już w wielu miejscach na świecie… ale jak na razie najlepiej skakało mi się na Florydzie. Ludzie, których tam spotkałem są bardzo mili, panuje tam fantastyczna atmosfera i przede wszystkim- to świetni fachowcy.
Większość z nas gdzieś w głębi duszy marzy o lataniu. Żeby spełnić to marzenie, można wybrać skok w tandemie. Nie potrzeba badań lekarskich ani długich szkoleń. Podczas całego skoku jest się podczepionym specjalną uprzężą do doświadczonego i odpowiednio przeszkolonego instruktora spadochronowego z uprawnieniami Tandem Pilota. Są jednak pewne obostrzenia: minimalny wiek 7 lat, minimalny wzrost 140 cm, maksymalna waga 110 kg, wykluczają nas także choroby układu krążenia, choroby serca, epilepsja. Osoby poniżej osiemnastego roku życia muszą mieć pisemną zgodę rodzica, bądź prawnego opiekuna. W związku z powyższym, osoby niepełnoletnie muszą przybyć na lotnisko wraz z opiekunami. Najbliżej skok tandemowy można wykonać w Rzeszowie. Więcej informacji na ten temat znajdziecie m.in. na stronie Jacka http://skydivetandem.pl/, który posiada wszystkie potrzebne uprawnienia, żeby was zabrać wysoko, wysoko, w górę! Kto wie, może okaże się, że to jest to, co chcieliście w życiu robić.