Od lat śledzę to, co związane jest z historią i promocją Szczebrzeszyna. Historia tego malowniczego miasteczka, jak i samo miasteczko – są piękne, a promocja grodu nad Wieprzem – żadna.
Co jakiś czas na łamach gazet oraz lokalnych anten radiowych i telewizyjnych sensacja. Ostatnia sprzed kilkunastu dni. Okazuje się, że konserwatorzy pracujący przy renowacji cerkwi prawosławnej odkryli wśród malowideł ściennych stare, nieznane dotąd herby miasteczka. Żadna to sensacja, bo herby odkryto już w latach 1982-1991, podczas badań archeologicznych prowadzonych przez Zakład Archeologii UMCS, a następnie przez spółkę ARCHET z Warszawy, o czym przeczytać można w 3-4 numerze Zamojskiego Kwartalnika Kulturalnego z 2006 roku na stronie osiemnastej.
Kolejna sensacja to lochy pod kościołem pw. św. Katarzyny, w których przechowywano niegdyś lód. Zdaniem jednego ze znawców historii miasta – z lochów trzeba wybrać ziemię, w tunelach urządzić trasę turystyczną i w dawnej „lodowni” otworzyć zimową galerię lodowych rzeźb, podobnie jak w Japonii, a turyści drzwiami i oknami pędzić będą do Szczebrzeszyna.
Proponuję szczebrzeszyńskim wizjonerom zejść z obłoków na ziemię i wreszcie profesjonalnie zająć się promocją miasta, bo pomimo że ostatnio miasto nieco wyładniało, turyści Szczebrzeszyn raczej omijają.
23 listopada br. mija 50. rocznica śmierci dr. Zygmunta Klukowskiego – przez czterdzieści lat związanego ze Szczebrzeszynem, Zamościem i Zamojszczyzną. Postać to niezwykła – historyk, żołnierz AK, bibliofil, autor „Dziennika z lat okupacji”, świadek w procesie w Norymberdze. Cisza o dr. Klukowskim, a szkoda, bo postać to wyjątkowa, tylko niestety w Szczebrzeszynie zapomniana. Koleją osobą, którą Szczebrzeszyn powinien się chwalić – to urodzony w tym mieście Józef Brandt – znakomity polski malarz, twórca monachijskiej szkoły malarstwa polskiego, autor obrazów rodzajowo-batalistycznych i historycznych. O twórczości Brandta uczą się studenci na ASP, tylko w Szczebrzeszynie o malarzu cicho.
Szczebrzeszyn kojarzy się turystom z chrząszczem, ale Szczebrzeszyn chrząszcza nie docenia. Może to wina autora wiersza, Jana Brzechwy? Aż prosi się w mieście pomnik „Chrząszcza”, pomnik z prawdziwego zdarzenia, bo ten nad źródłem przy drodze na Błonia chluby miastu i owadowi nie przynosi. Czy do nikogo w Szczebrzeszynie nie dociera, że na „Chrząszczu” można zarobić? Jestem przekonany, że przy okazałym pomniku owada z wiersza każdy odwiedzający miasto turysta zatrzyma się i zrobi sobie zdjęcie. A jak się zatrzyma, to przy okazji coś kupi, może zabawi w miasteczku na dłużej?
Dziś mało kto wie, ale pierwszy wyciąg narciarski na Zamojszczyźnie powstał w Szczebrzeszynie, na górze „Dysza”. Przed laty zimą miasteczko tętniło narciarskim życiem, teraz pomimo znakomitych warunków w mieście wyciągu nie ma i pieniądze uciekają.
Na wszystkie możliwe sposoby promowany jest zajazd w Kawęczynku. Takich zajazdów jest już na Zamojszczyźnie kilkadziesiąt. Spece od promocji zajazd reklamują, a zapominają o wąwozach lessowych – ewenemencie przyrodniczym na skalę europejską, bo nigdzie nie ma 11 kilometrów wąwozów lessowych na 1 kilometrze kwadratowym pól i lasów, a w Topólczy są.
W Szczebrzeszynie szykuje się nowa awantura. Władze miasta sprzedały prywatnej osobie grodzisko z okresu wczesnego średniowiecza – jeden z tzw. Grodów Czerwieńskich. Nowy właściciel grodzisko ogrodził, bo ma do tego prawo, pozbawiając jednocześnie turystów możliwości wejścia na jeden z najpiękniejszych punktów widokowych na Roztoczu.
Jeżeli Szczebrzeszyn chce zaistnieć na turystycznej mapie Polski, ktoś musi wreszcie profesjonalnie zająć się jego promocją. Odkrywanie tego, co dawno już odkryte, Szczebrzeszyna nie wypromuje, a szkoda, bo to miasteczko jest piękne o każdej porze roku.