„Czasami tak się zdarza: czytasz jakiś tekst i wiesz, że ktoś go napisał dla ciebie” – mówi Danuta Stenka do Łukasza Maciejewskiego w odpowiedzi na pytanie dotyczące scenariuszy. To już prawie koniec książki zatytułowanej „Flirtując z życiem”. Koniec – myślisz szkoda. Ale te słowa stają się kwintesencją całej historii. Ten tekst został napisany właśnie dla mnie. Tylko dla mnie. Łukasza Maciejewskiego zostawia się z boku. To my rozmawiamy ze Stenką. Nie chcemy odłożyć nawet na chwilę tej książki, bo rozmowa jest tak przyjemna, że nie mamy ochoty jej kończyć. Mało tego, przecież tak świetnie się rozumiemy. Mnie też „drażni ta powszechna walka o czystość cudzych sumień, mnie nie jest potrzebne taplanie się w pomyjach wylewanych na mnie przez ludzi, którzy nic o mnie nie wiedzą”; ciągle towarzyszy mi lęk i niewiara w siebie i mimo to często idę w nieznane. „Zachorowałam na siebie”, moim największym sukcesem jest rodzina, moją twierdzą jest mój dom, tu czuję się bezpieczna. Uwielbiam ten „kontrolowany brak hamulców” i jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa. Jak dobrze poznać kogoś tak bliskiego, tak mądrego i pełnego zrozumienia.
Jedyne co bym zmieniła to tytuł książki, który błędnie sugeruje, że będzie to wywiad rzeka pełen kokieterii, troszkę zabawny i każdy będzie mógł poflirtować z Panią Danutą Stenką. Nie! To terapeutyczna rozmowa z przyjacielem. Dobrym przyjacielem. Rozmowa, na którą się czeka…