Od 27 lat Zamość zyskał sławę polskiej stolicy jazzu dzięki Festiwalowi „Jazz na Kresach” – Był to pierwszy festiwal jazzowy po tej stronie Wisły, potem byli inni, ale wszystko zaczęło się od Zamościa – mówi Grzegorz Obst, prezes Stowarzyszenia Klubu Jazzowego im. Mieczysława Kosza.W dniach 10-11 lipca br. na zamojskiej Starówce odbył się cykl koncertów pod nazwą „New Cooperation”. Jest to jedna z imprez, obok Międzynarodowych Spotkań Wokalistów Jazzowych, która odbywa się w ramach festiwalu „Jazz na Kresach”. Nowa Kooperacja to spotkania, na które zapraszani są goście z całej Polski i zza granicy.
– Jest to wersja międzynarodowa – zauważa Grzegorz Obst. – Nowa kooperacja, bo dziś gramy z tymi, jutro z innymi. W ramach tych spotkań, pierwszego dnia staramy się zaprezentować młodych wykonawców jazzowych, drugi dzień zarezerwowany jest dla gwiazd światowego formatu.
W czasie pierwszego koncertu (10 lipca br.), zaprezentowali się: Hunger Pangs, Kattorna oraz Ilona Damięcka Quintet. W czasie sobotniego występu mogliśmy wysłuchać jazzu w wykonaniu m.in. Longineu Personsa – znakomitego trębacza pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych, wraz z Andrzejem Zielakiem, Erykiem Kulmem i Pawłem Tomaszewskim. Przy akompaniamencie Bogdana Hołowni, Bronka Suchanka oraz Kazimierza Jonkisza wystąpiła turecka wokalistka Siebel Kose.
Jazz w Zamościu wtopił się w naturalny krajobraz tego miasta. A cała historia zamojskiego jazzu miała swój początek w Jazz Clubie im. Mieczysława Kosza – Byliśmy tam przez 25 lat, teraz w miarę możliwości staramy się skupić tę działalność w restauracji „Pod Rektorską”, jednak szukamy nowego lokalu – mówi Grzegorz Obst. Na pytanie, co sprawia, że ten rodzaj muzyki jest tak wyjątkowy, odpowiada – Tego się nie da wytłumaczyć. To trzeba poczuć.