Jedni zarabiają śpiewem, inni graniem, a co niektórzy śmiechem. Najciekawsze jest to, że robią to już od 10 lat. Kabaret Ani Mru Mru właśnie w tym roku obchodzi swój jubileusz i z tej okazji wybrał się w trasę koncertową – jednym z jej etapów był występ w Biłgoraju, 19 września br. O tym i innym – opowiedział nam Marcin Wójcik.
Jak sam o sobie napisał – nie lubi szpitali, rzadko kiedy przeprasza i z trudem wstaje o 10.00. rano. A jednak nie wyczerpał go występ w Zespole Szkół Budowlanych i Ogólnokształcących w Biłgoraju przy prawie tysięcznej widowni.
A jak podobał mu się Biłgoraj? – Fajnie. Mało widzieliśmy, ale publiczność w porządku. Trochę miejsce takie nie dla kabaretu, bo hala, ale co zrobić.
W Biłgoraju nie mamy w sumie nic lepszego. – My w Lublinie też nie mamy. Też gramy w hali (śmiech). – Nie ma znaczenia, czy gramy w dużym ośrodku czy mniejszej miejscowości. Na pewno najlepiej byłoby grać w salach takich na 500 osób i teatralnych, bo to jednak jest najlepszy klimat, ale to oznaczałoby, że np. ani do Biłgoraja, ani do Przemyśla nie pojechalibyśmy. A w związku z tym, że ludzie chcą nas oglądać i kupują bilety, to przyjeżdżamy i gramy. Dla nas każdy występ jest praktycznie taki sam – dbamy o to, żeby publiczność dobrze się bawiła. Na pewno lepiej bawiłaby się w fajniejszym miejscu, ale myślę, że nie było źle.
Czy zauważyłeś, jaki skecz najbardziej rozbawił publiczność? – Nie wiem, chyba Król i Wieśniak. Tak, Król i Wieśniak.
Jakie macie plany na przyszłość? – No, dzisiaj mamy jeszcze bankiet w Lublinie, jutro gramy w turnieju golfowym o Puchar Kabaretu Ani Mru Mru, więc na tym na razie się skupiamy (śmiech).
A plany na przyszłe lata? – Chcielibyśmy robić to, co robimy, z tym, żeby zdrowie dopisywało. Co więcej? Nie ma co planować. Kiedyś ktoś mądry powiedział: „Chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to powiedz Mu o swoich planach”, więc my nie planujemy na razie.
Czy nie czujecie się zagrożeni przez młode polskie kabarety? – Czujemy się bardzo zagrożeni. Każdy kabaret ma swój czas. Nasz czas był albo jest. Staramy się utrzymać na tym miejscu, na którym byliśmy, ale nie stresujemy się tym zanadto. To normalne, że przychodzą nowe kabarety, być może lepsze, być może gorsze. Życzę każdemu z nich, żeby się przez 10 lat utrzymał, tak jak my, na rynku, bo jest to fajne zajęcie. A my będziemy dalej się starać, żeby nas te młode gnoje nie wygryzły (śmiech).
Czy czasami cierpicie jako twórcy na brak pomysłów na nowe skecze? – No mamy, mamy coś takiego. Właśnie teraz mamy zastój.
I co wtedy robicie? – Gramy w golfa. Czekamy i gramy w golfa (śmiech), coś tam się na pewno pojawi.
Bardzo dziękuję za rozmowę oraz życzę kolejnych jubileuszów.
A komu nie udało się kupić biletu lub wygrać w naszym konkursie – może uda się w listopadzie br. – bo kabaret planuje odwiedzić też Zamość.