Zatrzymaliśmy się na trakcie, zaznaczonym na mapach turystycznych jako szlak partyzancki, przed wejściem do Roztoczańskiego Parku Narodowego, koło leśniczówki Dębowiec. Trasa ta opisana była już w numerach wcześniejszych Gazety Miasta jako „biała droga”, zdążamy więc dalej na wschód … Gdy przejdziemy przez odcinek szlaku prowadzącego przez rezerwat Jarugi, schodzimy ze wzgórz do miejscowości Kosobudy. Wieś owa położona jest w centrum lasów wcześniej wchodzących w skład Ordynacji Zamojskiej, łączących się z Puszczą Solską i Lasami Janowskimi, drugim co do wielkości zwartym kompleksem leśnym w Polsce. Kompleks ten stał się „twierdzą partyzantów” w czasie Powstania Zamojskiego.
Szlak partyzancki przebiega wzdłuż zabudowań Kosobud, jeszcze przed kościołem (a dawną cerkwią) skręca w prawo i tu zaczyna się podejście pod górę… Kulminacja owego wzniesienia, jak i jego stok, 30 grudnia 1942 r. stały się miejscem pierwszej bitwy wspomnianego Powstania – bitwy pod Wojdą…
W 1942 roku zaczęła się tragedia tysięcy Polaków z Zamojszczyzny, przymuszonych do opuszczenia swoich miejscowości w czasie wysiedleń. Każde gospodarstwo, bez względu na to, czy odstawiało kontyngenty żywnościowe okupantowi, czy też było oporne, czekał ten sam los. Akcja Sondenlaboratorium SS – to mająca na celu realizowanie planów nienawiści Hitlera akcja wypędzenia dziesiątków tysięcy autochtonów z południowej części dystryktu Lublin.
Pierwsze miejscowości w okolicach Skierbieszowa zostały wysiedlone w ramach tej akcji już w listopadzie 1942 r. Ludność miejscowa ze wsi, które przestały istnieć jako wsie polskie, a stały się wsiami niemieckich kolonistów w czarnych ubraniach, była obiektem niespotykanej agresji. Zamykanie w obozach, wywózka na roboty, więzienia, Rotunda… To, co nastąpiło pod koniec 1942 roku było dowodem, iż Polacy, choć przyzwyczajeni do jarzma innych narodów 123 latami niewoli, lecz upominający się o wolność powstaniami w każdym pokoleniu, nie dadzą się bez walki przepędzić ze swojej ojcowizny. Środowiska konspiracyjne związane z ruchem oporu zaczynały coraz częściej przekonywać miejscową ludność, że zachowanie życia i zatrzymanie wysiedleń może nastąpić tylko dzięki zbrojnemu oporowi przeciwko okupantowi.
W bitwie pod Wojdą zgrupowaniu BCh przewodził oficer dywersji Komendy Głównej BCh por. J. Mara-Meyera, ps. „Vis”, którego także nazywano Filipem. Jego zastępcą był Józef Daniłowicz, ps. „Kłoda”, który pochodził ze wsi Zubowice. Tak oto opisuje, co czuł on i inni mężczyźni z miejscowości wypędzonych: „…Każdy z nas miał dosyć bezczynnego przyglądania się bestialstwu niemieckiemu. Pałając nienawiścią do Niemców za wyrządzone nam krzywdy, pragnęliśmy zbrojnej walki, aby tą drogą spłacić chociaż część krwawego rozrachunku.”
Oddziały partyzantów AK i BCh coraz częściej poczęły palić i niszczyć wsie kolonistów: Udrycze, Lipsko, Cieszyn stały się miejscem ataku oddziałów partyzanckich. Mężczyźni idący na te akcje wspominają, jak żegnały ich kobiety na drogach, dając świąteczne ciasta i mówiąc: „dajcie im łupnia za nasze krzywdy.” Do partyzantów polskich dołączali także uciekinierzy ze stalagów w Zamościu i okolicy; byli to Rosjanie i mieszkańcy innych narodów imperium sowieckiego.
Wróćmy w okolice Wojdy. Gdy wchodzimy na wzgórze od strony Kosobud, mijamy wąwóz porośnięty lasem, to tzw. Księża Choina, gdzie ze szczytu widać lasy kosobudzkie (jest to świetny punkt obserwacyjny). Po prawej stronie już jest las, a po lewej pole i młodnik. Przed bitwą pod Wojdą owa droga, jak też inne, zostały zawalone pniami drzew, aby Niemcy mieli bardziej utrudniony atak. Za młodnikiem, przy szlaku znajduje się deszczochron, tu możemy się posilić, odpocząć, za deszczochronem w odległości kilku metrów znajduje się pomnik. Postawiony w miejscu śmierci jednego studenta z Moskwy, który walczył w oddziale partyzantki radzieckiej płk. Wasyla Wołodina. To właśnie partyzanci radzieccy mieli zatrzymać Wehrmacht wchodzący na wzgórza od strony Kosobud. Za pomnikiem dochodzimy do ścieżki prowadzącej z Szewni na Wojdę, po lewej stronie rozciągają się wąwozy zwane Przywianki…
cdn.
Proszę Was, Moi Drodzy Czytelnicy o kontakt – jeśli posiadacie jakieś informacje o wywiezionych (lub sami nimi byliście) w okolice Siedlec.