Od siedemnastu lat działa w Zamościu Stowarzyszenie Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu. Inicjatorką powołania Stowarzyszenia była Teresa Radziszewska. Od wielu lat przewodniczącą Stowarzyszenia jest Janina Kalinowska, urodzona w Uściługu. W 1943 roku w Fundumie ukraińscy nacjonaliści zamordowali całą rodzinę pani Kalinowskiej. Dziś nie ma tam już polskich wsi, nie ma Polaków, ani polskich cmentarzy.
Cała ziemia wołyńska jest jedną wielką mogiłą. – W miarę naszych możliwości, kilka razy do roku wyjeżdżamy na Wołyń, odwiedzamy miejscowości, w których mieszkaliśmy, gdzie mieszkały nasze rodziny i upamiętniamy miejsca, w których zginęli z rąk ukraińskich nacjonalistów nasi najbliżsi. Trudno dziś szukać grobów naszych rodziców czy bliskich – mówi pani Janina. Często zostali pochowani anonimowo w bardzo różnych miejscach, miejscowościach, których, niestety, nie znamy. – W wielu miejscach stawiamy zbiorowe krzyże – dla upamiętnienia naszych bliskich – dodaje pani Kalinowska. Pierwsze Krzyże Pamięci w Porycku i Orzyszynie postawiła wołynianka, pani Zofia Szwal i tak się zaczęło. – Do dziś upamiętniliśmy, stawiając Krzyże, ponad trzydzieści miejscowości. Co roku wyjeżdżamy na Wołyń porządkować miejsca pamięci i istniejące jeszcze polskie cmentarze. Nasza inicjatywa została wsparta funduszami, które przekazała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Warszawie. Na Wołyniu współpracujemy z ks. Janem z Łucka, który kolejne upamiętnienia „polskich miejsc pamięci” zleca ukraińskim firmom. Co roku porządkujemy miejsca pamięci, co roku zapalamy na polskich cmentarzach znicze, składamy kwiaty. Ciągle czekamy na ujawnienie prawdy o tamtych tragicznych wydarzeniach. Niestety, ciągle są przeszkody, ażeby do historycznej prawdy dotrzeć, a bez prawdy o tamtych latach trudno mówić o pojednaniu – stwierdza Janina Kalinowska.