niedziela , 24 listopada 2024
Home / Kultura / Cały ten jazz

Cały ten jazz

Mimo że za dwa lata skończą pół wieku, po raz kolejny zostali najlepszym zespołem tradycyjnym 2009 r. w plebiscycie miesięcznika „Jazz Forum”. 31 stycznia br. zagrali w Biłgoraju. Zespół Jazz Band Ball Orchestra opowiedział nam o historii, muzyce i planach na najbliższe lata.  

Zespół powstał w latach 60.?

Jan Kudyk: Dokładnie w 1962 r. Wystąpiliśmy wtedy w konkursie Amatorskich Zespołów Jazzowych Polski Południowej i zdobyliśmy główną nagrodę. To taki oficjalny początek.

Skąd wzięła się nazwa zespołu?

J.K.: Zastanawialiśmy się z Jankiem Bobą, pianistą, jak nazwać zespół. Wymyśliliśmy JAZZ BAND BALL. Potem, po 15 latach, musieliśmy zmienić nazwę, bo Niemcy nie przyjmowali takiej nazwy.

Jacek Mazur: W 1973 r. została zmieniona nazwa zespołu. Dodaliśmy ORCHESTRA.

J.K.: Bo JAZZ BAND BALL to jest taki bal jazzowy, gdzie zespoły grają, gdzie tańczą. Im się to myliło. Nie wiadomo było, czy to jest pub jazzowy czy zespół.

J.M.: Jak mieliśmy przyjechać i było na plakacie, że jest Jazz Band Ball, to nie wiedzieli, czy to jest Jazz Band Ball zabawa, czy to jest Jazz Band Ball koncert zespołu, dlatego została dodana ta Orchestra. Stąd się to wzięło.

Bardzo szybko zdobyliście popularność w Stanach Zjednoczonych.

J.K.: Nie tak szybko. Pierwszy raz wyjechaliśmy do Sacramento na festiwal jazzowy w 1979 r. Wcześniej koncertowaliśmy w Holandii, Szwajcarii i w innych europejskich państwach, a potem dopiero Stany Zjednoczone. Przyjechała taka ekipa z zespołem, posłuchali nas w Warszawie, w Krakowie i zaczęli zapraszać. Wtedy zarobiliśmy przez te dwadzieścia parę lat najwięcej pieniędzy w życiu.

A wciąż jeździcie do Sacramento?

J.K.: Nie. Nikt teraz nie pojedzie, bo organizator nie zwraca kosztów podróży.

Bo chyba w Polsce nie jesteście tak popularni?

J.K.: Co? No, nie!

J.M. : Proszę wziąć JAZZ FORUM z okresu ostatnich 17 lat. Cały czas na pierwszym miejscu.

J.K.: Od kilkunastu lat pierwsze miejsce. Właśnie Jacek przyszedł dzisiaj i powiedział, że już się ukazało Jazz Forum i dalej jesteśmy na pierwszym. Oczywiście, rynek i zapotrzebowanie na tę muzykę nie są takie, powiedzmy, jak na Dodę.

J.M.: Golców.

J.K.: Stąd jest taki problem, że nie jesteśmy tak popularni jak w Stanach.

Jak można nazwać styl muzyczny, który wykonujecie?

J.M.: Jazz środka.

J.K.: To nie jest tradycyjny jazz, nie nowoczesny, zbliżony do swingu.

J.M.: To jazz, w którym jest zawarte wszystko. To, co jest przed i po. Tak można byłoby to nazwać.

Wasza muzyka z biegiem lat się zmienia, rozwija?

J.M.: Cały czas się rozwija. Muzycznie przez nas się rozwija.

J.K.: Niektórzy coś robią, pomysły szalone i potem ogłoszą to w gazetach, w radiu i z tego nie ma nic, żadnej kariery nikt nigdy nie zrobi. Warsztat i doskonałość. Ja wciąż powtarzam to w zespole, że my jesteśmy jak skład Barcelony w piłkę nożną. Wszystko polega na doskonałości indywidualnej. Nie gramy dużo aranżów. Nie gramy tak, żeby to było piękne, dopracowane. My gramy krótko temat i potem liczymy na każdego i każdy się sprawdza.

J.M.: Większość zespołów robi świetne własne aranżacje. Polega to na opracowaniu aranżu i koniec.  A jeżeli chodzi o wykonawstwo – to jest różnie. A my jesteśmy w stanie wszyscy po kolei, jak jesteśmy w sześciu – każdy z nas potrafi rozmawiać z instrumentem i to jest właśnie nasza mocna broń. My pokazujemy tylko temat, a resztę rozwijamy sami.

J.K.: Jednego solistę wypuszczamy, który najlepiej gra, a my akcentujemy tylko niektóre momenty w czasie trwania utworu. Oczywiście wstęp i koniec musimy zaaranżować, żeby niczego nie posypać i wiedzieć, kiedy zacząć, kiedy skończyć, ale bazujemy na poziomie każdego solisty.

Na pewno macie – jako zespół – swoich idoli, inspiracje.

J.K.: Z pewnością inspiracje historyczne.

J.M.: Głównie legendy jazzu. Nasi idole, którzy kiedyś występowali, grali i my się na nich wzorujemy do dzisiaj.

Ellington, Gershwin?

J.M.: Tak, m.in. tak. To są sprawdzone, najlepsze rzeczy. Nie za wiele już można zrobić. Bazujemy na tym, co jest dobre, porządne, ogólnie znane.

A na co dzień czego słuchacie?

J.M.: Ogólnie różnie. My na przykład z Jaśkiem lubimy bardzo słuchać muzyki rozrywkowej, nawet polskiej muzyki, jak jest dobra. My nawet Skaldów słuchamy w aucie, bo to są nasi koledzy.

J.K.: Tylko nie tych ostatnich utworów, a tych z dobrych czasów.

J.M.: Selekcjonujemy to, co jest dobre. Jak coś jest dobre, to jest dobre i koniec.

To nie pierwszy Wasz koncert w Biłgoraju?

J.K.: Trzeci.

J.M.: Jaki trzeci? Co najmniej ósmy. Już kupę lat tu przyjeżdżamy.

Jak publiczność Was odbiera?

J.M.: Bardzo dobrze. W ogóle bardzo dobrze w tej linii wschodniej.

J.K.: I młodzież właśnie bardzo dobrze nas odbiera. To dziwne właśnie, że ta muzyka interesuje młodzież, że po solówkach bije brawo i nie wychodzi w czasie koncertu. To znaczy, że im się podoba, a to jest bardzo przyjemne.

J.M.: Ludzie tutaj są głodni muzyki, fajnie znają się na muzyce i reagują na nią. To jest ważne.

Wolicie grać w małych czy większych miastach?

J.K.: Ja osobiście wolę grać w średnich, małych, mniejszych miejscowościach, bo w dużych miastach publiczność jest snobistyczna, dość ozięble przyjmuje w takiej Warszawie, Krakowie.

Marek Michalak: Chyba, że jest to Lublin.

J.K.: A Lublin na przykład – ostatni koncert mieliśmy 2 tygodnie temu – i to była rewelacja. Dostawione krzesełka. Szał, powtarzanie, bisy na zakończenie. Bardzo miło. Tu na wschodzie jest lepiej. Na zachodzie z Berlina za małe pieniądze sprowadzają muzyków amerykańskich.

Czy możemy się spodziewać kolejnych płyt Jazz Band Ball Orchestra?

J.M.: Tak, tak na 50-lecie zespołu planujemy wydać płytę.

J.K.: Mamy już na nią  pięć utworów.

J.M.: Chcemy zrobić płytę, chcemy zrobić jakieś okolicznościowe kalendarze z ukazaniem naszych dokonań biograficznych, płytowych itd. Ale póki co, nie śpieszymy się z nagraniem.

Mimo wszystko koncerty są najważniejsze?

J.M.: Tak, oczywiście.

M.M.: To nadaje sens naszemu życiu – kontakt z publicznością.

Panie Janie, jest Pan założycielem zespołu, był Pan od samego początku w JBBO. Jak się Panu udaje zapanować nad całą grupą, aby ta współpraca przebiegała pomyślnie?

J.K.: Nasz zespół to grupa gwiazdorów. Jak już mówiłem, każdy z nas jest wielką indywidualnością., I trzeba tolerancyjnie ustępować. Ja uważam, że nie mamy dzięki temu wytworzonego w zespole tzw. terroryzmu organizacyjnego. Nie ma czegoś takiego, że musimy zagrać to czy tamto. My się umawiamy, analizujemy i wtedy to jest do przyjęcia. Inaczej każdy by się obraził – tak jak w zespołach rockowych. Istnieje zespół lat 10, 11, pokłócą się i się rozsypują.

JBBO to taka dobra firma.

M.M.: Fabryka Jazzu.

J.K.: O tym to świadczy po raz kolejny nasza publiczność, która znowu zagłosowała w najnowszym wydaniu Jazz Forum.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

 

 

 

Sprawdź również

stylowy1

Rekord: Ćwierć miliona widzów w Stylowym w 2018 roku!

Ponad 250 tys. widzów odwiedziło w 2018 roku Centrum Kultury Filmowej „Stylowy” w Zamościu. Największą …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglą…darki. Więcej informacji.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close