– Po wyborach prezydenckich w Polsce Horst Köhler zamierza przyjechać do Skierbieszowa – tak brzmiały komunikaty prasowe z ubiegłego roku. Jednak tak się nie stało, bo niedoszły gość zrzekł się urzędu prezydenckiego w Niemczech i wizytę odwołał. Teraz było inaczej i Köhler na Zamojszczyznę dotarł. – Zawsze chciałem przyjechać do Zamościa, ale nie było to możliwe. Jest też inny aspekt mojej wizyty: to, co się stało w Zamościu, to, co przeżyły dzieci Zamojszczyzny, jest tragiczne i trudno przeżywać to tutaj, na Rynku Wielkim, publicznie. To kwestia dla mnie bardzo prywatna i bardzo bliska. Cieszę się, że tutaj jestem – mówił na spotkaniu z polskimi i niemieckimi dziennikarzami Horst Köhler.
Były prezydent nawiązał również do wspólnej tradycji europejskiej Polski i Niemiec, współpracy Zamościa i Schwabish Hall oraz roli, jaką odgrywa Unia Europejska w naszym mieście. Köhler wraz z małżonką, w asyście m.in. Andrzeja Urbańskiego, dyrektora Muzeum Zamojskiego, prezydenta Marcina Zamoyskiego oraz Rüdigera Freiherra von Fritscha, ambasadora Niemiec, zwiedził Starówkę. Spotkał się także z samorządowcami, a wieczorem złożył hołd ofiarom nazizmu na zamojskiej Rotundzie. Jak podkreślił – jest zachwycony Hetmańskim Grodem, jego zabytkami i jak zapewnił – nie będzie to jego ostatnia wizyta w Zamościu.
11 maja br. były prezydent – po raz pierwszy od opuszczenia Skierbieszowa w 1944 r. – odwiedził miejsce swoich narodzin. To tutaj 68 lat temu przyszedł na świat jako dziecko niemieckich osadników z Besarabii, mieszkających w domu po wypędzonych Polakach – rodzinie Węcławików. Horst Köhler spotkał się z władzami gminy, młodzieżą i kombatantami w symbolicznym miejscu – Gimnazjum im. Dzieci Zamojszczyzny. Szkoła stoi dokładnie tam, gdzie pod koniec listopada 1942 r. Niemcy zebrali Polaków ze Skierbieszowa. Następnie wywieźli ich do obozu przejściowego przy ul. Okrzei w Zamościu, skąd trafiali dalej na roboty przymusowe do Niemiec albo do Auschwitz. W spotkaniu uczestniczyła również Zofia Rogowska, wnuczka Józefa Węcławika.
Największą niespodziankę sprawili jednak prezydentowi mieszkańcy, którzy pamiętali rodzinę Köhlerów. Jedną z tych osób była Zofia Kropornicka, która uczyła prezydenta m.in. chodzić. Horst Köhler nie krył wzruszenia i zapowiedział swoją kolejną wizytę w Skierbieszowie. Po krótkiej przejażdżce po miejscowości udał się do Warszawy, skąd odleciał do Berlina.