Zamojski PKS winien jest wierzycielom około 3 miliony złotych. Trzeba zapłacić za paliwo, uregulować zaległe składki ZUS – czekających na pieniądze jest wielu. Poprzedni prezes zamojskiego PKS wyburzył garaże, a teren przy ul. Sadowej sprzedał podobno jednej z sieci handlowych. Pieniądze ze sprzedaży działki miały wyprowadzić firmę z zapaści finansowej. Dziś nie ma garaży, nie ma pieniędzy, nie ma prezesa-uzdrowiciela firmy, a zapaść finansowa PKS-u jak była, tak jest.
Zamojski PKS funkcjonuje od 1946 roku. Dworzec PKS przy ul. Hrubieszowskiej oddano pasażerom w połowie lipca 1975 roku, w 1981 roku otwarto budynek dworcowy. W 1996 roku pojawiły się w Zamościu pierwsze „busy” i wraz z nimi pojawiły się w zamojskim PKS pierwsze kłopoty finansowe. Likwidacja transportu towarowego zamojskiego PKS, który obsługiwał m.in. transport buraków do zamojskich cukrowni, powoli doprowadzała przedsiębiorstwo do bankructwa. Przez wiele lat nikt w zamojskim PKS nie wpadł na pomysł, ażeby stary, wyeksploatowany tabor wycofywać z tras i zastąpić go szybszymi i bardziej ekonomicznymi busami. – Nasze dyrekcje, a było ich za moich czasów kilka – mówi jeden z kierowców z 13-letnim stażem pracy – zawsze miały dobre samopoczucie. My zarabialiśmy przysłowiowe grosze i ciągle umazani w smarach leżeliśmy pod autobusami, oni zarabiali tysiące i twierdzili, że wszystko jest w znakomitej formie. Po naszym dworcu hulał wiatr, a za płotem busy nie mieściły się na stanowiskach. Wiedzieliśmy, że kiedyś to się skończy – opowiada kierowca.
Nowym prezesem zamojskiego PKS jest Tadeusz Kuna, a właścicielem firmy Zarząd Województwa Lubelskiego. Nowy prezes, rada nadzorcza spółki i właściciel przedsiębiorstwa, tj. Zarząd Województwa Lubelskiego, podjęli decyzję i zdania, jak powiedzieli, nie zmienią. Ratunkiem dla zamojskiego PKS-u jest sprzedaż dworca przy ul. Hrubieszowskiej. Na wspólnym spotkaniu 18 lutego br. pekaesowscy decydenci poinformowali przedstawicieli załogi i prezydenta Zamościa, Marcina Zamoyskiego, że „klamka zapadła” i dworzec będzie sprzedany.
– Sprzedaż dworca PKS jest decyzją właścicielską i ekonomicznym kołem ratunkowym dla przedsiębiorstwa – powiedział podczas spotkania z władzami Zamościa wicemarszałek województwa lubelskiego, Jacek Sobczak. Na nic zdały się protesty prezydenta Marcina Zamoyskiego i negatywna opinia w sprawie sprzedaży dworca, opracowana przez Komisję Zarządu Ruchu Drogowego przy Urzędzie Miasta Zamość. Licytacja zamojskiego dworca wraz budynkami i ogrodzeniem odbędzie się 15 marca br.
Nieruchomości dworcowe wraz z ponad jednohektarowym terenem w znakomitym punkcie miasta wyceniono na 4 miliony 400 tysięcy złotych. Co będzie, jeśli dworzec zostanie sprzedany? Prezes Tadeusz Kuna problemu nie widzi, jak twierdzi, rozwiązania są trzy. Pierwsze – to zlokalizowanie dworca na terenie istniejącej bazy PKS przy ul. Sadowej, drugie to wspólny dworzec z dworcem PKP przy ul. Szczebrzeskiej, trzecie to … i tutaj pełne zaskoczenie – wynajęcie przez PKS sprzedanego dworca od firmy, która go kupi, pod warunkiem, że firma ta świadczyć będzie usługi transportowe. Inny pomysł ma wicemarszałek Jacek Sobczuk – twierdzi on, że pasażerowie mogliby wsiadać do autobusów np. w trzech różnych punktach miasta i po problemie.
22 lutego br. o sytuacji w przedsiębiorstwie rozmawiali przedstawiciele związków zawodowych. Jak poinformował nas Marek Walewander, przewodniczący zakładowej “Solidarności”, związkowcy nie zajęli jednoznacznego stanowiska w sprawie sprzedaży dworca i restrukturyzacji zamojskiego PKS. Kolejną próbę “dogadania się” z władzami miasta co do lokalizacji nowego dworca zaplanowano na 28 lutego br. podczas kolejnej sesji Rady Miasta.
Po sprzedaniu dworca i załataniu finansowych dziur i długów prezes Kuna zapowiada program naprawczy przedsiębiorstwa.
Na czym ma polegać ten program – tego jeszcze nikt nie wie, ale że będzie wprowadzony – co do tego nikt nie ma wątpliwości. Znając życie – zapewne rozpocznie się od redukcji zatrudnienia i sprzedaży kolejnych pekaesowskich dóbr. Dziwne w tym wszystkim jest to, że nikt z PKS-u wcześniej nie konsultował z władzami miasta decyzji o sprzedaży dworca. Dziwne jest także i to, że w obecnej rzeczywistości samorząd miasta nic kompletnie nie może zrobić, by przeciwstawić się podjętej przez PKS decyzji, ale takie są prawa demokracji i skutki obowiązujących w Polsce przepisów.