Ostatnią naszą wspólną wędrówkę zakończyliśmy przy pałacu Kazimierza Fudakowskiego, przedwojennego właściciela Krasnobrodu. Dziś w budynkach dawnego pałacu, jak i w nowej zachodniej części, znajduje się sanatorium. Dookoła pałacu jest park w stylu angielskim, dawniej zadbany, dziś o wiele mniej atrakcyjny dla oka. W dawnych budynkach gospodarskich mieszczą się stajnie, przylega do nich wybieg, gdzie możemy zobaczyć konika polskiego, który pracuje tutaj przy hipoterapii.
Poruszamy się dalej szlakiem znakowanym na czerwono – ,,partyzanckim”. Wzdłuż drogi jest tu dość szeroki chodnik, który prowadzi nas przez urokliwe miasteczko: mijamy parking przy użytku ekologicznym „Kamieniołom”. Możemy oczywiście wejść na wzgórze Niwa i z wieży widokowej podziwiać wspaniały widok na Krasnobród. Wzniesienie, które użytkowane było jako kamieniołom, jest zbudowane z tych samych skał, co w Bliżowie. Wzgórza, które widać z wieży widokowej – to częściowo obszar rezerwatu św. Roch – można zobaczyć, jak zmienia się las bukowy, który jesienią najpierw jest kolorowy, następnie traci liście, natomiast całorocznie zielone jodły widać z daleka.
W okolicach kaplicy św. Rocha (od której rezerwat wziął nazwę) w czasie powstania styczniowego w 1863 r. rozegrała się bitwa partyzancka oddziału Marcina Borelowskiego ,,Lelewela”. Schronieniem polskich oddziałów były lasy Roztocza i Puszczy Solskiej, przeciwnikiem była regularna armia carów Rosji. Sam Borelowski był postacią niezwykłą – rzemieślnik-blacharz wykonywał swoje dzieła dla wielu krakowskich kościołów, zgromadził wokół siebie spore grono oddanych osób. Jako „Lelewel” stworzył oddział powstańczy, najważniejsze bitwy stoczył na pograniczu Galicji i Królestwa, jednym z powstańców z jego oddziału był Mieczysław Romanowski – poeta, który zginął w okolicach Józefowa. Na cmentarzu w Krasnobrodzie możemy zobaczyć pomnik powstańców styczniowych. W tym miejscu zostali pochowani ci, którzy podczas bitwy pod św. Rochem zginęli…
Widzimy też dużą polanę, a na niej domki letniskowe – to ośrodki nazywane „Pszczeliniec”, przed nami także zalew z nowym molo, a na lewo miasteczko z czerwonymi dachami pensjonatów i tam właśnie zmierzamy.
Po drodze do rynku mijamy pomnik 25. Pułku Ułanów Wielkopolskich, którzy 23 września 1939 r. walczyli zwycięsko o Krasnobród z kawalerią niemiecką. Most na rzece Wieprz, przed i za mostem kuźnie – dziś nieczynne, w przeszłości słychać byłoby tu kucie kowali wyrabiających wszystko, co metalowe…
Dalej rynek krasnobrodzki – na początku XX wieku otoczony domami z podcieniami, dziś jeszcze tylko parę domów w centrum nawiązuje do tego wzoru. Rynek tętnił życiem we wtorki, gdy zjeżdżali się wszyscy z okolicy, w czasie deszczu można było schronić się właśnie pod dachem drewnianych domów. Podobno nowy budynek informacji turystycznej na Podklasztorze nawiązuje do formy krasnobrodzkiego domu podcieniowego.
Idąc dalej, mijamy figurę upamiętniającą powstanie w 1863 r., następnie rzeźbę przedstawiającą Jacka Fereriusza, jednego ze świętych dominikanów oraz starą aptekę. Dochodzimy do kościoła i budynku klasztoru, z daleka widać szczyty dachu oraz fasadę północną zwieńczoną rzeźbami.
Tajemniczy jest wielki barokowy gmach kościoła, pod nim zamknięte krypty z ciałami właścicieli Krasnobrodu. Jakie tajemnice kryje gmach – okazało się niedawno podczas remontu szczytu kościoła, gdy odnaleziono list napisany w czasie ciężkich czasów po powstaniu styczniowym, po bitwach w okolicach Krasnobrodu. List, w którym padają takie oto słowa: ,,O Boże! Ulituj się nad biedną Polską. Boże! Zachowaj i broń każdego z żyjących, aby nie patrzył na czasy opłakania godne, jakich my się doczekali i w jakich my żyjemy, bo oto patrzyliśmy na potoki krwi Braci naszych…”. List oddaje klimat tamtych czasów, gdy zakon dominikanów po 200 latach miał opuścić Krasnobród, a miasto traciło prawa miejskie.
Oczywiście, jest to przede wszystkim wielkie sanktuarium, gdzie od objawienia Jakubowi Ruszczykowi Matki Boskiej zmierzali pielgrzymi z Polski i Europy. Przy kościele, na terenie dawnego cmentarza dziś widać tylko pojedyncze nagrobki, na prawo od kościoła kapliczka słupowa, najstarsza na Zamojszczyźnie – to tu właśnie Jakubowi Ruszczykowi objawiła się Matka Boża… Ale o tym już w następnym wydaniu „Gazety Miasta”.
Do zobaczenia na szlaku!