Mało kto wie, ale to właśnie w Zamościu powstała jedna z największych w Polsce prywatna łączona kolekcja kaktusów, storczyków i tillandsii. Kolekcję w przydomowej oranżerii nad Łabuńką stworzyli państwo Garbuzowie.
Grzegorz Garbuz, dyrektor zamojskiego ogrodu zoologicznego i jego małżonka Maria, absolwentka filologii polskiej, od lat codziennie doglądają ponad dwóch tysięcy kaktusów i prawie sześciuset storczyków i tillandsii w różnych odmianach. A wszystko to w szklarni na osiemnastu metrach kwadratowych. – To bardzo trudne w utrzymaniu rośliny, o bardzo specyficznych wymaganiach – mówi Grzegorz Garbuz. W zimie kaktusy wymagają niskich temperatur i niskiej wilgotności powietrza. Latem temperatur wręcz zwrotnikowych i maksymalnego nasłonecznienia. Storczyki i tillandsie przez cały rok potrzebują bardzo dużej wilgotności, dwudziestu stopni Celsjusza, dużo powietrza i rozproszonego światła. – Zapewnienie roślinom „pod jednym dachem” tak różnych warunków to sztuka i duże koszty finansowe – mówi pan Grzegorz.
W tej egzotycznej kolekcji państwa Garbuzów najstarszy kaktus ma już ponad czterdzieści lat. Wśród kaktusów są m.in. „fotel teściowej”, „czapka biskupa” i „głowa starca”. Pozostałe kaktusy mają wyłącznie nazwy łacińskie, niestety, bardzo mało kaktusów ma polskie potoczne nazwy. Nad kolekcją kaktusów, storczyków i tillandsii trzeba czuwać. Największym dla nich zagrożeniem są pasożyty i grzyby, zwłaszcza wełnowiec i czerwony pajączek. Za „opiekę” kaktusy odwdzięczają się pięknymi kwiatami. – Kiedy zakwitnie ich kilkadziesiąt, człowiek czuje się jak w raju – zapewniają państwo Garbuzowie.