Podobnie jak w Polsce, maj w Irlandii jest miesiącem, w którym dzieci przystępują do Pierwszej Komunii Świętej. Jak u nas przebiega to święto, wszyscy wiemy, przyjrzyjmy się zatem, jakie obyczaje panują w innym kraju.
Wśród osiemnastu uczniów drugiej klasy Podstawowej Szkoły Katolickiej w mieście Clonmel, do pierwszej komunii św. jako jedyny Polak przystąpił Mikołaj z Zamościa (od kilku lat mieszkający w Irlandii). Przygotowania do przyjęcia komunii trwały kilka miesięcy. Na pół godziny przed Mszą św. w kościele rzymskokatolickim zebrały się dzieci, ich rodzice, dziadkowie i znajomi. Chłopcy ubrani byli w szkolne mundurki z emblematem szkoły, dziewczynki w białe sukienki. Przed uroczystością w kościele pełny luz. Każdy ma swoje krzesło, dzieci siadają, gdzie chcą, rozmawiają. Kiedy przy ołtarzu pojawia się ksiądz, zapada cisza. Każde dziecko wie, co i gdzie powinno robić. Współcelebransem uroczystości jest dyrektor szkoły. To on wita dzieci, ich rodziców i gości. To on przedstawia każde dziecko z imienia i nazwiska. Pierwszej komunii św. udziela dzieciom ks. F. Hegarty, wiernym ksiądz i dwie kobiety (nadzwyczajne szafarki komunii św.). Podczas Mszy każde dziecko czyta fragment Ewangelii. Mikołaj jako jedyny czyta po polsku. Oprawę muzyczną uroczystości zapewnia skromny chór dziecięcy i katechetka akompaniująca dzieciom na gitarze. Są także dary ołtarza. Dzieci na ręce księdza składają rysunki i wyszywanki, które same wykonały, a których treść związana jest z uroczystością. Msza trwa około godziny, po jej zakończeniu podziękowania i życzenia składają ksiądz i dyrektor szkoły. Po uroczystości dzieci, ich rodzice i goście jadą na rodzinny uroczysty obiad do domu lub restauracji. Dom ludzie ozdabiają specjalnymi balonami i transparentami, kupionymi w specjalnym sklepie. Nikt się długo nie zastanawia nad prezentem. Dzieci zazwyczaj dostają pieniądze. Ksiądz Paweł Lepczyk z Polskiego Duszpasterstwa w Dublinie twierdzi, że tylko 5 procent Polaków organizuje pierwszą komunię w Irlandii. Bardziej opłaca się pojechać do Polski i tam urządzić przyjęcie, niż zaprosić rodzinę do Irlandii.