10 stycznia br. przypada 70 rocznica urodzin Mieczysława Kosza, wybitnego polskiego jazzmana pochodzącego z Antoniówki w powiecie tomaszowskim. Życie od samego początku nie oszczędzało go. Mieszkał w wielodzietnej rodzinie. W jednoizbowym domu mieszkało szesnaście osób. Mieczysław syn Agaty bardzo kochał swoją matkę. To ona była jego duchową i materialną podporą. Wcześnie spostrzegła, że Mietek źle widzi. Nie pomogła operacja okulistyczna w Lublinie. Zdrowiem Kosza zainteresował się ksiądz z Tarnawatki Tadeusz Boguta, który pomógł pięcioletniego Mietka (już tracącego wzrok) umieścić w przedszkolu Zakładu dla Niewidomych w Laskach k/Warszawy. Już w przedszkolu do Mietka uśmiechnęło się szczęście. Po muzycznych przesłuchaniach komisja kwalifikująca dzieci do nauki zawodu skierowała go do Państwowej Szkoły Muzycznej dla Niewidomych w Krakowie. Nauki gry na fortepianie uczył się u prof. Olgi Oxeull, a następnie u prof. Romany Witeszczakowej. Okazał się wyjątkowo zdolnym uczniem. Ten nieduży, szczupły chłopak jako jeden z nielicznych muzyków potrafił wziąć w akordzie decymę. Kolejnym dramatem Mieczysława było fizyczne rozebranie jego rodzinnego domu w Antoniówce. Od tej chwili wakacje spędzał w domu swojej ciotki Feliksy lub na koloniach letnich organizowanych przez szkołę. Jak wspominają jego koledzy Mieczysław w szkole był chłopcem bardzo koleżeńskim, ale także melancholijnym i często zamkniętym w sobie. Mietek w wieku 12 lat stracił wzrok.
Jazzem Mieczysław Kosz profesjonalnie zajął się w 1957 roku podczas I Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie. Zafascynowany był muzyką Bacha, Liszta, Chopina i wyjątkowo Bethovena. W swojej muzycznej twórczości inspirował się muzyką tych kompozytorów. Łączył pianistykę jazzową z muzyką romantyczna i często w swoich utworach nawiązywał do polskiego folkloru. Jego grę najwybitniejsi muzycy jazzowi porównywali do gru Billa Evansa. Mieczysław Kosz nazywany przez kolegów MITIA współpracował z najwybitniejszymi polskimi muzykami jazzowymi w tym także z Janem “Ptaszynem” Wróblewskim. Był stałym bywalcem prestiżowych festiwali jazzowych Jazz Jamboree I Jazz nad Odrą . Sukcesem okazał się jego koncert w 1968 roku w Wiedniu, gdzie z własnym trio (M. Kosz, J. Ostaszewski i S. Perkowski) na VII Osterreichiches Amateeur Jazz Festiwal zdobyli pierwsze miejsce w kategorii międzynarodowej.”MITIA” koncertował w Monchengladbach (RFN), Budapeszcie, Montreux w Szwajcarii. W czerwcu 1969 roku koncertował w znanym paryskim klubie jazzowym “Cameleon” i ponownie na Węgrzech, w RFN, Berlinie, Pradze. Dużo czasu poświęcał na nagrania radiowe i telewizyjne między innymi w programie TV A. Trzaskowskiego pt. “Spotkanie z jazzem”. Niestety pomimo obracania się w wielkim jazzowym i artystycznym środowisku był człowiekiem samotnym i potrzebującym pomocy. Na początku czerwca 1973 roku miał koncertować w Lublinie, a następnie w Wiedniu . Niestety nie doszło już do tych koncertów. 31 maja 1973 roku wypadł z okna pokoju swojej stancji przy ul. Pięknej 31/37 w Warszawie. Upadek okazał się śmiertelny. Do dziś nie wiadomo czy popełnił samobójstwo, czy był to wypadek. Ten znakomity polski muzyk jazzowy z Ziemi Tarnawackiej stracił życie mając 29 lat. Pochowany jest na cmentarzu parafialnym w Tarnawatce. Pozostało po nim pięć płyt, Klub Jazzowy im. Mieczysława Kosza w Zamościu, Festiwal Pianistów Jazzowych w Kaliszu i płyta dedykowana MITTI nagrana przez zespół RGG TRIO pt. „Unfinisshed Story – Remembebenne”. Jadąc 17-tką do Tomaszowa Lubelskiego warto zatrzymać się przy cmentarzu w Tarnawatce i pomyśleć nad grobem MITTI o ludzkim losie, który często jest wyjątkowo okrutny i skomplikowany.