O książkach, inspiracjach, a także o Zamościu rozmawiamy z Małgorzatą Flis, znaną malarką, grafikiem i ilustratorką książek.
Paweł Kułaj: Obchodzimy dzisiaj Światowy Dzień Książki. Proszę powiedzieć, czym dla Pani jest właśnie książka? Chwilą zapomnienia w wygodnym fotelu, źródłem inspiracji, a może skarbnicą wiedzy?
Małgorzata Flis: Książka jest dla mnie wszystkim. Nie wyobrażam sobie życia bez książek. Jednym z pierwszych pytań, jakie usłyszałam od dzieci na moich spotkaniach, było – „Co Panią skłania do ilustrowania książek?” Odpowiedziałam, że po prostu miłość do nich. Bez książki moje życie nie miałoby sensu i nie miałabym z czego żyć. Działa to w dwie strony. Z książek korzystam w każdym sensie, intelektualnym i innym, jestem ich odbiorcą i jestem dawcą, ponieważ utrzymuję się z nich. Jest to moja praca zawodowa z wyboru.
Spośród wielu motywów, jakie można odnaleźć w Pani twórczości, jednym z dominujących jest tematyka dziecięca. Dlaczego akurat dzieci?
Dziecięce spojrzenie na świat w tym pomaga. Jak powiedział podczas mojej wystawy Łukasz Kossowski, znany historyk sztuki, która to wystawa notabene była dla dorosłych – w tym spojrzeniu na świat jest coś z dziecięcej radości, która ma w sobie nieomal franciszkański charakter. Tak jak te kwiatki i ptaki św. Franciszka – takie jest mniej więcej moje spojrzenie – taki prosty zachwyt. Ponieważ dzieci mają bardzo podobne, jest więc nam razem po drodze.
Z ilustrowania których książek jest Pani osobiście najbardziej zadowolona?
Tak naprawdę jeszcze z żadnej nie jestem zadowolona, ale to chyba do końca życia tak będzie. Artyści niestety tak mają. Malarze czy muzycy nigdy nie są do końca zadowoleni z tego, co zrobili. Szczerze mówiąc, najbardziej zadowolona byłam ze swojej pracy dyplomowej na studiach. Robiłam ją z miłością i oddaniem. Z tego, co wiem od koleżanki, która wykłada na moim dawnym wydziale, z mojej pracy nic nie zostało. Były to czasy, kiedy nie reprodukowało się prac dyplomowych, tylko oddawało oryginały. Kolejne pokolenia studentów przeglądały i tak się to zużyło. Może dlatego, że już jej nie ma, tak romantycznie mi się wydaje, że to było najlepsze, co do tej pory zilustrowałam.
Skąd czerpie Pani swoje inspiracje?
Oczywiście z tekstów. Przez całe dzieciństwo przeglądałam książki ilustratorów z wielkiej szkoły polskich ilustratorów z lat 60. Były to nazwiska, które znało każde dziecko. Teraz już mało dzieci je zna. Wtedy ilustratorzy byli osobami naprawdę rozpoznawalnymi. Ja gromadziłam te książki wokół siebie, także dzięki moim rodzicom plastykom, którzy mnie uwrażliwiali na walory plastyczne ilustracji. Czasami łapię się na tym, że widzę, jakbym żyła w tych latach i ponownie czytała te książki. Posługuję się tą stylistyką, na ile potrafię oczywiście.
Kto jest Pani największym autorytetem artystycznym, związanym z ilustracją książek dla dzieci?
Tu można by długo wymieniać. Ogromnie lubiłam książki Wacława Boratyńskiego, mało znanego obecnie malarza, ale też Józefa Wilkonia. Można o nim powiedzieć, że przeżywa drugą młodość ilustratorską. W wieku 80 lat stworzył przepiękne ilustracje do „Księgi Dżungli”, ulubionej mojej pozycji. Najbardziej bliski stylistycznie jest mi Janusz Grabiański, który doskonale pozostał nam w pamięci, gdyż wszyscy ludzie z mojego pokolenia uczyli się pierwszych literek z elementarza Mariana Falskiego, ilustrowanego właśnie przez Grabiańskiego.
To Pani pierwsza wizyta w Zamościu. Czy jest szansa, że jakiś element naszego miasta znajdzie się na którejś z Pani ilustracji?
Zamość w ogóle wygląda jak jedna wielka ilustracja z bajki. Stare miasto jest tak śliczne, że nic, tylko przymknąć oczy i zapamiętać. Mieszkam w Krakowie, więc wiem, co mówię. Ilekroć będę sobie wyobrażać jakiś ryneczek, to niewątpliwie będzie mi stawał przed oczyma właśnie zamojski. Mówię to z ręką na sercu.
Jakie są Pani najbliższe plany artystyczne?
W tej chwili mam zilustrować dodatkową książkę, suplement do serii 20 książek, najpopularniejszych bajek światowych. Będzie to „złota rybka”. Oprócz tego pracuję nad książką Izabeli Klemańskiej o tańcach dawnych. Będą to wierszyki, które mają przybliżać dzieciom dawne i współczesne tańce.
Dziękuję za rozmowę.