Chcąc zrozumieć współczesny zabytkom świat, trzeba trochę wytężyć wyobraźnię…
Na wzniesieniach wzgórz, które 3 tysiące lat temu częściowo porastały trawy, tworząc step, klimat sprzyjał wypasaniu bydła przez pasterzy. Ludność owa używała odciśniętego sznura jako motywu ozdabiającego garnki. Każda grupa ludności używała określonych wzorów z równoległych rowków oraz samych kształtów, wytwarzając garnki odmienne od tych, które wytwarzali np. mieszkańcy ziem po drugiej strony Wisły. Było to w okresie, gdy żelazo nie było znane, miedź była symbolem bogactwa, a głównym surowcem był krzemień. Na ,,naszych terenach” był to głównie krzemień wołyński.
Ludność miejscowa wiedziała, iż gdzieś daleko znajdują się miejsca, gdzie wyrabia się wspaniałe lśniące toporki z miedzi. Sami krzemieniarze, robiąc topory z krzemienia, kształtowali specyficzne ,,żeberko”, które było niepotrzebne, lecz wzorowane na zgrubieniach w miejscu złączenia matryc, w których wytapiano topory z miedzi.
Mieszkańcy budowali osady krótkotrwałe, nie było domostw użytkowanych przez pokolenia. W dogodnych miejscach zostawali na dłużej, w swoich osadach wytwarzali dłuta z krzemienia, szydła z kości i rogu, byli więc praktycznie samowystarczalni. Swoich zmarłych chowali pod kopcami, w miejscach położonych na wzgórzach, górujących nad okolicą dzisiejszych wsi Werszczyca, Hubinek czy Ulów. Ludność kultury ceramiki sznurowej bardzo dużą wagę przywiązywała do odpowiednich praktyk pogrzebowych. Chowając zmarłego mężczyznę na prawym boku, a kobietę na lewym w pozycji skurczonej z podkulonymi nogami, być może chcieli uzyskać pozycję embrionalną. Zmarły mógł symbolicznie wracać do matki-ziemi. Do grobu wkładano naczynia (zapewne wypełnione jakimiś cieczami lub innymi nietrwałymi substancjami) oraz wyroby krzemienne lub/i kościane. Nad grobem zaś wznosili nasypy wysokości do 4 m, czasem otoczone faszyną, palisadą lub poziomymi deskami, zabezpieczając tym samym kurhan przed rozmywaniem ziemi. Mogiła taka przekazywała cenne informacje – że ta ziemi niejako przynależy danemu ludowi od pokoleń; dodatkowo być może starano się o ochronę zmarłych przodków, o których myślano, iż ciągle mogą wpływać na los żyjących. Ludzie chowani pod kurhanami w jakimś sensie mogli stanowić elitę, zmarli posiadali np. naszyjniki z miedzi (jeden taki znaleziono w Klepaczu, pow. Tomaszów Lubelski), co znaczy, że jego właściciel był zamożnym człowiekiem.
Na Grzędzie Sokalskiej do dziś pozostało jeszcze około 80 mogił kultury ceramiki sznurowej. Znajdujące się na polach, często rozorywane przez rolników, tracą swoje kształty i ich zarysy są coraz słabiej widoczne. Pamiętajmy, że były one zawsze ważne dla ludzi zamieszkujących nasz region – jeszcze w epoce brązu chowano zmarłych dookoła kurhanów. Nasi dziadowie zaś opowiadali legendy o Tatarach czy powstańcach pochowanych pod mogiłą. Przed rozpoczęciem wykopalisk, w przewodnikach i opracowaniach pojawiały się historie, że są one kopcami granicznymi. Badania archeologiczne prowadzone z wielką precyzją obaliły wiele mitów. Oczywiście nie udało nam się jeszcze poznać wszystkich tajemnic ludu, który ukształtował swoimi cmentarzami krajobraz Grzędy Sokalskiej i być może na zawsze zostaną one nierozwikłane. Może właśnie fakt, iż ciągle kryją tajemnice, dodaje tym obiektom atrakcyjności.
Mam nadzieję, że wystarczająco zachęciłem Państwa do odwiedzenia wystawy w muzeum w Tomaszowie Lubelskim, gdzie mimo brzydkiej pogody można się udać w wędrówkę – wędrówkę w czasie.