– Bez zegarka żyć się nie da – mówi znany zamojski zegarmistrz, pan Stanisław Panas. Zakład zegarmistrzowski przy ul. Grodzkiej jest jednym z najstarszych w Zamościu. – Zawód zegarmistrza to trudna profesja – mówi pan Stanisław. – Wymaga specjalistycznej wiedzy,ogromnej cierpliwości i opanowania. Zegar, bez względu na jego rozmiary – czy to na rękę, czy kieszonkowy, wiszący, czy stojący z dużym wahadłem – zawsze był i jest bardzo precyzyjnym urządzeniem – opowiada zamojski zegarmistrz.
Kiedy pan Stanisław rozpoczynał swoją przygodę z zegarmistrzostwem, łatwo nie było. Najpierw 3-letnia praktyka pod okiem mistrza, następnie egzaminy i dopiero po ich zaliczeniu można było zaczynać pracę zawodową. Dziś czasy zmieniły się, wszystko jest proste. Zegarki naprawiają nawet ich sprzedawcy. Teraz praktycznie nikt się nie kształci w zawodzie zegarmistrza i to jest smutne. Kiedyś szczytem marzeń było posiadanie radzieckiego zegarka, dziś „Mołnija”, „Sputnik”, „Rakieta” to już muzealne eksponaty. Współczesny zegarmistrz siłą rzeczy musi być także elektronikiem. Na rynek weszły zegarki sterowane radiem, o napędzie ekologicznym, no i cała gama zegarków elektronicznych. Szkoda,że przestaje istnieć polska firma produkująca zegary. – Polskie zegary z „Metronu” naprawdę były dobre – mówi pan Stanisław. Polski rynek dosłownie „zalały” zegarki produkowane w Chinach. – Niestety, te zegary „duszy” nie mają. Zegar z „duszą” to taki, który wybija godziny i słychać jego „serce”. Takie zegary w większości są już tylko w muzeach – mówi Stanisław Panas.
m.zach