Życie i sprawy prywatne Marysieńki były obiektem zainteresowania opinii publicznej już od czasu jej przybycia wraz z dworem przyszłej królowej do naszego kraju. Gdy królowa dążyła do śluby młodej panny de La Grange d’Arquien z bogatym magnatem Janem Zamoyskim, dokoła dworu krążyły plotki, iż owa panna jest nieślubną córką Marii Kazimiery.
Na Zamojszczyźnie, gdy była Ordynatową, pojawiało się jeszcze więcej niepochlebnych opinii o niej, tak wiele, iż – jak już wspomniałem – do dziś można usłyszeć o niewiernej złej Marysieńce, kojarzącej się ze sposobem życia niegodnym naśladowania. Po śmierci Jana Zamoyskiego III Ordynata, szybko „uciekła” z nieprzychylnego jej ,,Państwa zamojskiego” do swojej miłości – Jana Sobieskiego.
Wspierała Sobieskiego przez szereg lat w karierze politycznej, wydaje się, iż on często radził się w sprawach najwyższej wagi nie magnatów, a właśnie jej. Gdy Sobieski został królem, posłowie z Francji, Austrii i innych państw niezwykle czynnie zabiegali o jej przychylność, widząc, jak wielki wpływ ma na swojego męża, a tym samym – na politykę zagraniczną Polski. Do pewnego momentu wspierała sojusz Rzeczpospolitej z Francją, przy okazji starała się uzyskać jak najwięcej dla swojej rodziny, a w szczególności dla swojego ojca, Henryka Alberta de la Grange d’Arquien. Od wstąpienia na tron ciągle poruszała sprawę uzyskania tytułu księcia i para dla taty, ale kim był jej ojciec? Jak pisze o nim Tadeusz Boy-Żeleński: ,,Pieniacz, golec, rozpustnik tonący w długach i procesach, był figurą zohydzoną i śmieszną”. Ludwik XIV nie mógł pozwolić na podważenie swojej opinii i uczynienie go równym z innymi książętami, ,,Wolałby dać sobie zaaplikować lewatywę z tłuczonego szkła niż narzucić swoim diukom i parom takiego kolegę” (cyt. za Tadeuszem Boyem-Żeleńskim).
Niespełnienie marzeń królowej Polski mogło doprowadzić do ochłodzenia stosunków Rzeczpospolitej z Francją, tym samym do jej zbliżenia z Austrią. Wiedząc, iż nie uzyska tytułu księcia dla ojca, postarała się o … uczynienie go kardynałem. Była to rzecz dla niej łatwiejsza, tym bardziej po zwycięstwie jej męża nad Turkami i ochronieniu chrześcijańskiej Europy przed inwazją islamu. Po uzyskaniu paliusza kardynalskiego, 90-letni kardynał, (niestety) nie zmienił sposobu bycia: ,,snuje się po Rzymie wieczorami w zniszczonym stroju kardynała i burdy wszczyna” – opisują w ten właśnie sposób jego pobyt w Rzymie współcześni.
Oczywiście, aby w pełni scharakteryzować Marysieńkę, trzeba by zapisać o niej wiele więcej kartek. Była kobietą, która osiągnęła bardzo dużo, mimo to do końca życia nękały ją problemy, które sama tworzyła. Gdy po śmierci Jana Sobieskiego, udała się w 1699 r. do Wiecznego Miasta, była gotowa wszczynać w obronie panien lekkich obyczajów (towarzyszek jej syna) konflikty z bogatymi rodami włoskimi. Umarła we Francji w 1716 r., jednak nawet przed śmiercią, gdy już nie zagrażała i nie miała wpływu na sojusze francuskie, miała zakaz zbliżania się do Wersalu.
Moi Drodzy Czytelnicy, nie chcę, abyście na podstawie powyższego artykułu wyrobili sobie pogląd na temat Marii Kazimiery de La Grange d’Arquien – Marysieńki, wolę, aby był on początkiem Waszego spotkania z jej historią. Mamy wspaniałą słoneczną jesień, idealną do udania się w miejsca związane z Marysieńką: do Zwierzyńca, Krasnobrodu, źródeł na Belfoncie… Kończąc cykl artykułów o Marysieńce chcę dodać: niech żyją kobiety! Bez Was świat nie miałby kolorów!