Artyści słowa potrafią zazwyczaj fantastycznie opowiadać historie o miejscach i przebywających w nich ludziach. I często spotkania z pisarzami przybierają właśnie taki kierunek – opowieści o krajach, miastach, narodach, z autobiograficznymi wstawkami, poprzeplatane refleksjami na tematy uniwersalne. Taki charakter miało popołudnie autorskie w Książnicy Zamojskiej w Zamościu, realizowane w ramach cyklu „Książki z najwyższej półki”.
Bohaterem dnia był Hubert Klimko-Dobrzaniecki – człowiek zwielokrotniony: pisarz, poeta, scenarzysta, filmowiec, teolog, filozof, filolog islandzki, emigrant, podróżnik, obserwator. Imał się rozmaitych zajęć – był punkiem i studentem seminarium duchownego, barmanem, robotnikiem, jeździł na handel do Niemiec, skubał drób, w końcu w Islandii został opiekunem w domu starców. Pracował w Holandii, Anglii, odwiedził Wietnam, Mongolię i Chiny. A wszystko po to, żeby jako pisarz wiedzieć, że o ważnych rzeczach nie można pisać długo, trzeba konkretnie… To nie jedyny rys twórczości Huberta Klimko-Dobrzanieckiego, który jako pisarz uwielbia prowokować, bawić, tryskać strumieniami czarnego humoru i absurdu, by po chwili wrócić do rzeczy ważnych i istotnych.
Obecnie najlepiej dostępnym źródłem wiedzy o pisarzu jest wywiad, którego nie tak dawno udzielił on Tomaszowi Kwaśniewskiemu dla „Dużego Formatu”. Sporo w nim wyznań, obok których nie sposób przejść obojętnie. Przejść – to znaczy zajrzeć do jego utworów. Rozgłos Dobrzanieckiemu przyniosła książka nominowana do Nagrody Literackiej Nike „Dom Róży. Krýsuvík” zawierająca szokującą relację o nieludzkich zwyczajach panujących w islandzkim, nowoczesnym domu starców. Hubert Klimko-Dobrzaniecki jest również autorem zbioru opowiadań „Stacja Bielawa Zachodnia”, powieści „Kołysanka dla wisielca”, „Raz. Dwa. Trzy” i „Rzeczy pierwsze”. Fragmenty tej ostatniej pisarz w niepowtarzalnie teatralny sposób odczytał podczas bardzo kameralnego spotkania w Zamościu.
Niewątpliwie nie tylko książki były z najwyższej półki, ale również samo wydarzenie – niepowtarzalne i na długo zapadające w pamięć. Szkoda tylko, że zupełnie zignorowane przez zamościan, którzy z uporem godnym Syzyfa powtarzają wciąż – „W Zamościu nic się nie dzieje”. Bzdura, dzieje się i to sporo, wystarczy chcieć w tym uczestniczyć. Następne spotkanie z cyklu już 21 maja br. Gościem Książnicy Zamojskiej będzie Andrzej Bart. Serdecznie zapraszamy!