Gdy napotka się kogoś ze starszych ludzi mieszkających w Bodaczowie i zapyta o Tatarów, odpowiedzą, iż dawniej nikt nie nazywał mieszkańców Bodaczowa inaczej niż właśnie „Tatary”. Ciekawe jest bardzo, jak długo w świadomości mieszkańców wsi istnieje świadomość swojego wschodniego pochodzenia. Brakuje we wsi – tak jak w innej ,,tatarskiej” miejscowości Kocudzy – kapliczek ze znakiem półksiężyca lub koguta (tatarski symbol przemijania), jednak mieszkańcy wioski od wieków wspominają o bohaterskich przodkach, którzy mieliby walczyć przy boku kanclerza Jana Zamoyskiego ze Szwedami.
Waleczność przodków (jak mówią miejscowi) do tej pory można odczuć np. na zabawach wiejskich, kiedy to chłopcy z Bodaczowa są zawsze górą, a ich wrogowie muszą czmychać jak najdalej…
Niedzieliska (miejscowość po drugiej stronie rzeczki Świnki) być może także niegdyś były zamieszkane przez ludność o rysach azjatyckich – do dziś na mieszkańców Niedzielisk zdarza się mówić „Chińczyki”. Brakuje, niestety, dokumentów historycznych, które poświadczałyby osadnictwo tatarskie w okolicach Zamościa, nie możemy tym samym potwierdzić, kiedy zamieszkali i czy zostali sprowadzeni jako jeńcy, czy też nasi sojusznicy, dlatego też przeszłość tatarska wielu miejscowości czeka jeszcze na odkrycie.
XX wiek był ciężki dla Tatarów w Polsce, po okresie 20-lecia międzywojennego zapomniano o bohaterstwie wiernych obywateli Rzeczpospolitej, jakimi zawsze byli. Dodatkowo w czasach PRL-u, gdy religia była rzeczą niepożądaną, jeszcze trudniej było być muzułmaninem niż katolikiem w kraju, gdzie ideologia Marksa stała się jedyną słuszną religią. Wizyta księcia brytyjskiego Karola na Białostocczyźnie zwróciła uwagę na mniejszość religijną i kulturową, która jest bardzo ciekawa i godna, aby pomóc jej zachować tradycję dla przyszłych pokoleń. Nie można dziś odwiedzić Białostocczyzny i nie spróbować pysznych, choć pikantnych i tłustych wypieków pań z Kruszynian lub odwiedzić miejscowego meczetu.
Na świecie wiek XX był wiekiem nieszczęść spadających na mniejszość tatarską, np. olbrzymie deportacje Tatarów z Krymu, które odbyły się po II wojnie światowej i doprowadziły do opuszczenia półwyspu przez około 200 tysięcy Tatarów i całkowitego zrusyfikowania terenu Chersonezu. Deportacja została przeprowadzona za rzekomą kolaborację ogółu ludności (!) z Niemcami. Było to oczywiste kłamstwo, wielu z nich zajmowało poważne stanowiska w Armii Czerwonej, a niektórzy (jak nasz ,,roztoczański Tatar” Miszka Tatar) działali w partyzantce walczącej z Niemcami. Tatarów przesiedlano na początku przede wszystkim do Uzbeckiej SSR oddalonej o tysiące kilometrów od Krymu. Od roku 1989 Tatarzy wracają na Krym, nie stanowią oni jednak dziś więcej niż 15 % ludności półwyspu (około 260 tysięcy osób). O wielkiej tatarskiej historii półwyspu świadczy pałac Chanów – Bakczysaraj czy inne zabytki sprzed wieków, natomiast Tatarzy wracający do swojej ojczyzny z długiej, 60-letniej emigracji często zamieszkują w szałasach i bardzo prowizorycznych osiedlach, ponieważ ich domy i ziemia zostały zajęte przez Rosjan.
Jesień w Polsce jest nazywana „złotą”, podobnie jak wieki naszej chwały, gdy Rzeczpospolita była nie tylko ojczyzną dla Polaków, ale także wszystkich, dla których zabrakło miejsca w swoich ojczyznach – dla Ormian, Szkotów, Greków, Niemców i…Tatarów stała się domem. Spacerując szlakami Roztocza, można napotkać starszych ludzi, na których twarzach widać rysy wielkich władców stepu. Namawiam więc do spacerów jesienią, oczywiście mogą być one połączone z grzybobraniem, co prócz zysku emocjonalnego powoduje zysk materialny. Pozdrawiam, do zobaczenia na szlaku.