Nieoczekiwana przygoda w puszczy Białowieskiej, ze zmitrężonym harówką i wielkomiejskim harmiderem Eustachym Hawrylukiem – sprawiła wiele trudności finalistom I Zamojskiego Dyktanda, którego organizatorem była Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Zamościu. Znamy już zwycięzców i wiemy, jakie błędy pojawiają się najczęściej.
18 marca br. w sali widowiskowej Zamojskiego Domu Kultury nastąpił finał językowych zmagań. O godzinie 9.00 finaliści usłyszeli tekst dyktanda, przygotowany przez dr Cecylię Galilej. Dyktando trwało prawie godzinę. Zaraz po zakończeniu pisania, komisja zabrała się za sprawdzanie prac. Czas oczekiwania na wyniki umilili studenci PWSZ dwugodzinnym koncertem. Nad przebiegiem finału czuwała komisja w składzie: prof. dr hab. Władysław Makarski, dr Irena Kurzępa, dr Cecylia Galilej i dr Ireneusz Piekarski. – Z uwagi na to, że mamy coraz gorszy stan kultury języka polskiego, nasza uczelnia postanowiła zatroszczyć się o poziom języka i przy okazji propagować szkołę – mówi dr Irena Kurzępa.
Dyktando spotkało się z dużym zainteresowaniem. W pierwszym etapie wzięło udział 247 osób, do finału zakwalifikowało się tylko 40 osób. – Było sporo podchwytliwych miejsc. Najczęściej błędy pojawiały się w pisowni wyrazów obcych, pisowni łącznej i rozdzielnej np. trzydziestosześcioipółletnim, codwutygodniowy. A także nazwy własne, np. Warszawskiej Izby Handlowo-Przemysłowej, odmawiając „Pod Twoją obronę”. Kwestia cudzysłowu, dużych liter, plus warianty obcojęzyczne jak: coca-colą, happy endem (pisane z łącznikiem czasem bez) – opowiada po sprawdzeniu prac dr Ireneusz Piekarski. – Dzieliliśmy błędy na interpunkcyjne i ortograficzne. W finale nie było problemu z rozróżnieniem: h – ch, ż – rz, u – ó. Najwięcej błędów wiąże się z pisownią łączną i rozdzielną wyrazów, z pisownią wyrazów obcego pochodzenia. Odnośnie do interpunkcji – naszym problemem był zawsze przecinek, ale tutaj byliśmy w miarę tolerancyjni, ponieważ bywają takie konstrukcje, w których można przecinek postawić, ale nie jest konieczny – tłumaczy prof. dr hab. Władysław Makarski. – Jedna praca była bezbłędna. Z wielką satysfakcją czytaliśmy ją, bo tekst dyktanda był trudny, a Pan sobie znakomicie poradził. A ten Pan – to Pan Jan Chwalewski z Pabianic. Jak sam mówi – Chwalewski przez Ch – od chwalenia, bo często ludzie piszą jego nazwisko przez f. Pan Jan wygrał zarówno pierwszy etap, jak i finał. Zainteresowanie poprawną pisownią wyniósł z domu. – Rodzice uczyli mnie, żebym dużo czytał. Jestem wzrokowcem, więc szybko zapamiętywałam pisownię. Mam wykształcenie średnie techniczne. Zawodowo jestem specjalistą w dziale utrzymania ruchu w firmie, która produkuje wiązki kablowe do samochodów. Gdybym był po polonistyce, to nie byłaby żadna sztuka. Największą trudność sprawił mi wyraz post-Solidarność – wydaje mi się, że nie ma go w żadnym słowniku.
Kolejne miejsca zajęły uczennice dwóch szkół ponadgimnazjalnych: Justyna Szewczuk (III LO w Zamościu) i Joanna Lenart (LO w Janowie Lubelskim). Zwycięzcy otrzymali nagrody rzeczowe, natomiast kolejne 20 osób z najwyższą punktacją otrzymało pisemne zapewnienie rektora o przyjęciu na studia w PWSZ (jeśli przedstawią świadectwo dojrzałości). Dla tych, którzy chcą się sprawdzić polecamy teksty dyktand, które zamieszczone są na stornie internetowej uczelni www.pwszzamosc.pl.