Tekst, który mają Państwo przed sobą, jest relacją z wyjazdu na zachodnią Ukrainę – wyjazdu, który odbył się dzięki ofiarności mieszkańców Zamojszczyzny.
Akcja Pomocy Polakom na Ukrainie, organizowana przez Towarzystwo Przyjaciół Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, B.T. Quand i Szkołę Podstawową nr 6 w Zamościu dobiegła końca – zgromadzono olbrzymią ilość ubrań, zabawek… Efekty akcji zaskoczyły organizatorów. Po zbiórce na terenie Lubelszczyzny końcowym etapem pomocy Polakom na Ukrainie było przetransportowanie darów do stacji Caritas w Drohobyczu i Domu Pielgrzyma w Przemyślanach.
Reprezentacja Zamojszczyzny, która udała się z transportem darów, wyjechała z Zamościa o godz. 5.00 w kierunku przejścia granicznego Hrebenne. Wśród przedstawicieli naszego regionu byli nauczyciele, muzealnicy, właściciele małych firm. Wszyscy uczestnicy wyjazdu obawiali się przeszkód związanych z ukraińską kontrolą celną, ale dzięki życzliwości celników udało się wjechać na terytorium Ukrainy bez większych problemów. Podczas przejazdu przez Lwów i trasą do Drohobycza piloci wycieczki zapoznali uczestników z historią i obyczajowością miejsc, oglądanych z okien autokaru. Po paru godzinach dojechaliśmy do Drohobycza.
Drohobycz – miasto na przedgórzu Karpat liczące około 80 tysięcy mieszkańców. Miasto pierwszego boomu wydobywczego ropy, po którym zostały wspaniałe wille. Bliskość Truskawca oraz położenie sprawia, że Drohobycz jest dosyć zamożnym miastem. To właśnie tu tworzyła się polska i europejska historia… Założone na źródłach solnych miasto w średniowieczu szybko bogaciło się dzięki handlu solą.
Sól – jeszcze sto lat temu najlepszy i praktycznie jedyny środek konserwujący mięso, ryby. Można było handlować solą na różnych rynkach, to właśnie drohobycka sól była sprzedawana w Zamościu na Rynku Solnym. Do tych związków Zamościa z Drohobyczem można dodać kolejny – do budowy zamojskiej Katedry sprowadzano kamień z Mikołajewa (w 1593 zwanego Mikołajowem) – kamieniołomu położonego w rejonie Drohobycza.
Najbardziej okazałym zabytkiem w mieście jest kościół wraz z wieżą obronną, ufundowany przez Władysława Jagiełłę. Kościół z wieżą był ostatecznym punktem schronienia podczas najazdów Tatarów, Wołochów, Kozaków i Turków. Wspaniałe nagrobki, historia kościoła oraz patrona (na lipowych deskach), opowieści pana kościelnego o historii zamknięcia kościoła przez komunistów oraz odzyskaniu świątyni i ostatecznym (dosłownym wygnaniu z niej ateistów) – to historia, której dalszą część piszą nasze czasy.
W mieście czekają na nas Polacy – ojciec Bruno Naumann wysyła po nas młodego Polaka, Romana, który pilotuje nas do placówki Caritas. Tam właśnie wypakowane zostaną dary. Po rozładowaniu części transportu ojciec Bruno, który jest wicedyrektorem Caritas diecezji lwowskiej, opowiada o życiu i trudnościach, na jakie napotyka społeczność polska, o odzyskiwaniu i remontach dawnych wspaniałych świątyń, które w czasach realnego socjalizmu stały się magazynami, klubami ateistów, a nawet stajniami (!), a także o problemach starszych rodaków żyjących na zachodniej Ukrainie – braku leków, ciężkich warunkach bytowania. Misja Caritas w Drohobyczu pomaga każdemu potrzebującemu, bez względu na narodowość i religię. Społeczność nie traci kontaktu z Polską – organizowane są wyjazdy młodzieży za granicę oraz akcje, które integrują młodych ludzi. Jedną z nich jest rekonstrukcja i konserwacja nagrobków, którą przeprowadzają młodzi wolontariusze z Polski i Ukrainy. Ojciec Bruno mówi o dobrej współpracy pomiędzy przedstawicielami Kościoła greckokatolickiego, rzymskokatolickiego i społeczności żydowskiej. Od 3 lat organizowany jest w Drohobyczu Festiwal Kultur – w mieście, w którym mieszkał artysta Bruno Schulz, autor „Sklepów Cynamonowych”, „Sanatorium pod Klepsydrą” – jest to szczególnie ważne wydarzenie kulturalne. Bruno Schulz czasem wyjeżdżał z Drohobycza, ale tak naprawdę był z nim nieodłącznie związany – to miasto było jego całym światem. Niestety, nie miał możliwości, by stworzyć więcej – został zabity 19 listopada 1942 roku przez gestapowca niedaleko drohobyckiego rynku. Co roku przy tablicy upamiętniającej artystę odbywa się nabożeństwo z udziałem księży z obu kościołów katolickich oraz rabina. W tym roku skradziono płytę upamiętniającą śmierć Bruna Schulza, a gdy się odnalazła, okazało się, że jest pocięta i nad taką właśnie uszkodzoną, położoną na bruku, spotkali się ci, którzy nie zapomnieli…
Po spotkaniu w Drohobyczu jedziemy na nocleg, drogi typowe dla Ukrainy, kierowca, Pan Marek, już zaprawiony w pokonywaniu kolein, dowozi nas bezpiecznie do Przemyślan.
Dobrym słowem i ciepłym posiłkiem wita nas ojciec salezjanin Piotr Smołka, my oczywiście przekazujemy to, co przywieźliśmy – m.in. aniołka (zrobionego przez dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 6 w Zamościu) oraz maskotki (zebrane przez uczniów Szkoły Podstawowej nr 3 w Zamościu). Wspaniały barszcz ukraiński rozgrzewa nas w zimnych murach klasztornych. Noc spowiła już 7-tysięczne Przemyślany i uczestnicy wycieczki powoli zasypiają. W niedzielę po śniadaniu żegnamy się z naszym gospodarzami. Przed odjazdem zerkamy do kościoła pw. św. św. Piotra i Pawła. Praca, którą włożyli tu zakonnicy, rzeczywiście była potrzebna; widać pierwszych Polaków zbierających się na Mszę św. Starsi ludzie i młode mamy z dziećmi, uśmiechnięci podchodzą do nas, życzą nam spokojnej podróży do domu.
W drodze powrotnej nasza grupa zatrzymuje się we Lwowie – w dawnym mieście polskim, dziś stolicy kulturalnej i gospodarczej zachodniej Ukrainy. Mamy możliwość udziału we Mszy św., część grupy korzysta z tego i wraz z lwowiakami uczestniczy w Eucharystii. Dziś bardzo wiele osób polskiego pochodzenia chodzi do kościoła. Choć razem z kościołem pw. św. Antoniego katedra lwowska nie była zamknięta, w czasach ZSRR represje zdarzały się ciągle. Stałe szykanowania i więzienia towarzyszyły naszym rodakom przez blisko 50 lat, na szczęście nie doprowadziły do upadku wiary. W czasach wolności i dobrych stosunków pomiędzy Ukrainą a Polską nie trzeba bać się prawdy o tym, kim się jest. Polska jest tutaj – widać ją pod odpadającymi tynkami, gdy ukazują się napisy przedwojenne, jest także w ludziach. W mieście żyje liczna mniejszość polska – gdy Pan Robert Kowalski, pilot i przewodnik, pyta przypadkowo napotkanego człowieka o restaurację, on odpowiada po polsku ze wspaniałym kresowym akcentem – że to niedaleko. Zbliża się już godzina powrotu, więc wracamy.
Na zakończenie jeszcze przytoczmy słowa ojca Brunona Neumanna OH – dyrektora Caritas Spes we Lwowie i Drohobyczu – „Na te Święta pragnę życzyć sobie i Wam wszystkim, Waszym Rodzinom i Bliskim, rodakom z Kresów, szczególnie chorym i potrzebującym – przylgnięcia do Chrystusa, tej wielkiej miłości Boga Ojca, która zamieszkała między nami. Przyjmijmy przychodzącego do nas Chrystusa w Jego Słowie i w Jego Ciele, a także w drugim człowieku. Powierzmy Chrystusowi całe nasze życie, wszystkie słabości, problemy, cierpienia oraz stojące przed nami wyzwania. Niech Nowonarodzony Boży Syn napełni nasze serca wiarą i ufnością, abyśmy mogli doświadczyć mocy Jego miłości, pokoju i radości. Niech każdy z nas, dzieląc się opłatkiem, nie chowa w sercu urazy, ale dzieli się z drugim życzliwością i wdzięcznością.”
To dobro, które tu opisałem, nie zaistniałoby, gdyby nie organizatorzy i darczyńcy z naszego regionu – firmy, szkoły i osoby prywatne. Wzruszające jest to, że zarówno dzieci, jak i dorośli, włączyli się w akcję pomocy. Wszystkim beneficjenci serdecznie dziękują. Pozdrawiam Was serdecznie i jeszcze raz wszystkim dziękuję.