Głos Marleny Dietrich, w kapeluszu niczym Hanka Bielicka, często w masce weneckiej i do tego z aparatem w ręku. Specjalnie dla Gazety Miasta bez maski – Beata Wielopolska, historyk sztuki, projektantka kostiumów, założycielka Teatru Muzyki i Maski „VENEZIA”, a ostatnio Fundacji Wielopolskich na rzecz kultury „ARS AENIGMA”. Na stałe mieszka w Wiedniu, ale – jak sama mówi – w Zamościu mogłaby spędzić całe życie.
Zamość rozkochała w sobie dwa razy: w 2001 roku, wystawiając swoje prace w Galerii Fotografii „Ratusz” (była to wystawa autorska pt. „Twarze, maski, mimy. Inspiracje karnawału weneckiego” wraz z happeningiem w kostiumach) oraz w tym roku na II Festiwalu Kultury Włoskiej „ARTE, CULTURA, MUSICA E…” Zamość 2009. Wszyscy do dziś wspominają „Karnawał Wenecki” z udziałem stu bajecznie ubranych postaci, które zapełniły zamojską Starówkę oraz etiudy sceniczne m.in. „Taniec Arlekinów” J.S. Bacha czy „Powitanie wiosny” A. Vivaldiego.
Idea i reżyseria „Karnawału Weneckiego” narodziła się w jej głowie, wykonanie – z jej dłoni. Razem ze swoją mamą, Bożeną Wielopolską, szyją przepiękne stroje, które zostały wykorzystane na festiwalu. Posiadają jedyną na świecie, tak obszerną kolekcję kostiumów autorskich, liczącą obecnie ponad sto sztuk. Zainspirowane w 1996 roku pierwszym karnawałem w Wenecji nieustannie wzbogacają swoją kolekcję o nowe pomysły. Sięgają bardzo często do historycznych pierwowzorów, zwłaszcza do postaci arlekina, ale inspiracje czerpią codziennie ze sztuki, literatury, kina. W kolekcji, poza arlekinami, dominują postacie kobiece, nie brak też jednak grup tematycznych: „Kosmitów”, „Requiem”, „Wdów”, „Skrzatów”, „Wody”, „Meduz”, „Śnieżynek” czy wreszcie „Czterech pór roku”. Już same ich nazwy grają swoisty spektakl i przenoszą w tajemniczość, której nie znajdziemy nigdzie indziej. Widownia zamojskiego festiwalu była zauroczona. – Nie wiedziałam, czy mam płakać, czy się śmiać, gdy ujrzałam na schodach Ratusza ludzi w maskach i tych cudownych strojach. Przez chwilę straciłam poczucie czasu i miejsca – opowiada Helena z Zamościa. To dzięki Tadeuszowi Wicherkowi – dyrektorowi Orkiestry Symfonicznej im. Karola Namysłowskiego w Zamościu – mogliśmy gościć Beatę Wielopolską na festiwalu. – On sam chciał robić coś w kostiumach, więc ja ze swoim pomysłem nie trafiłam w próżnię, trafiłam w coś, co było przygotowane w nim samym – wspomina Wielopolska. – Zamość to najciekawsze miasto w Polsce, idealne dla naszej twórczości – mogłabym tu spędzić resztę swojego życia, a przynajmniej następne dziesięć lat.
Panią Wielopolską i jej kostiumy będzie można zobaczyć już w maju przyszłego roku na IV Festiwalu Muzyki Oratoryjnej w Gostyniu. Istnieją również duże szanse, że spotkamy się z nimi za rok, w Zamościu.