czwartek , 21 listopada 2024
Home / Blisko nas / Ludzie z pasją / Morandówka to więcej niż biznes

Morandówka to więcej niż biznes

Teresa Madej – Śledziliście Państwo jej losy?

Henryk Ryczek: -Parę lat temu, przez przypadek, zostaliśmy posiadaczami kawiarni Faktoria. Była to fajna sprawa, bo żona zdobyła nowe zajęcie po tym czasie beztroski na wsi. Wcześniej zrezygnowała z pracy, kiedy dzieci dorastały. Widziałem, że to sprawiło jej wielką przyjemność. A po ogłoszeniu przetargu na “Morandówkę” postanowiłem spełnić marzenie żony. Nie interesowaliśmy się losami tej kamienicy, ale żona tak się zaangażowała w prowadzenie kawiarni, że kiedy ogłoszenie o przetargu pojawiło się w prasie, to decyzja mogła być tylko jedna. Miałem też świadomość, że jeżeli “Morandówkę” weźmie inna osoba, to nasza kawiarnia bez możliwości dostępu latem do ogródka z parasolami, nie ma racji bytu. Zdecydowałem, że zaryzykujemy. A wyzwania nowe, całkiem nie z mojej bajki, towarzyszyły mi przez całe życie i one również ładowały mnie pozytywnie, bo miałem coś nowego do zrobienia – ku uciesze własnej i zadowoleniu innych. To dlatego ta “Morandówka”.

Małgorzata Ryczek: -Po drugie, widzieliśmy bardzo duży potencjał w tej kamienicy. Czuliśmy, że urządzenie w niej restauracji to zbyt mało, bo jest to obiekt, który powinien realizować szeroki wachlarz wydarzeń, np. kulturalnych. A wiedząc, że Zamość ma dwie artystyczne szkoły – Liceum Plastyczne i Szkołę Muzyczną, myśleliśmy, aby je pokazać bliżej. Chcemy, aby “Morandówka” nie była kolejną restauracją dla turystów i żeby zarabiać na tym, ale żeby była też atrakcją i powodem wyjścia z domu dla zamościan. Żeby tu stworzyć miejsce, do którego można wyjść i posłuchać koncertu.

Teresa Madej – Co Państwa zaskoczyło po przejęciu obiektu nieużywanego przez lata?

Henryk Ryczek: -Zaskoczeniem pierwszym była skala dewastacji tego obiektu, który ucierpiał przez te siedem lat braku najemcy. Urządzenia były w fatalnym stanie – winda, klimatyzacja. Zastaliśmy estetykę pokoi, która trąciła myszką. Można to było tylko odświeżyć, ale my zrobiliśmy to po swojemu, tak jak nam w duszy grało. Mam taką artystyczna duszę obok siebie, więc poddałem się jej i zrobiliśmy gruntowny remont. Sądzę, że efekt spodoba się gościom.

Teresa Madej – Czy Państwo mają receptę na ściągnięcie gości do Zamościa i na Roztocze? Zamojski “tort” gastronomiczno-noclegowy nie jest zbyt duży?

Małgorzata Ryczek: -Chcemy tu zrobić fajny klimat miejsca z “duszą”. Żeby goście, którzy tu wejdą, nie chcieli wychodzić. Jeżeli nam się uda, jeśli stworzymy zgrany zespół pracowników, którzy będą myśle w ten sam sposób co my, to możemy być spokojni o przyszłość tego miejsca.

Henryk Ryczek: -Celem naszym było i jest stworzenie czegoś innego niż normalny produkt. W swoim życiu nie starałem się powielać biznesów, tylko robiłem coś nowego, bo udawało mi się myśleć kreatywnie. Nie chcemy, aby to było kolejne miejsce, gdzie sprzedaje się piwo. Chcemy, aby tutaj kwitła kultura i sztuka. Niech to będzie miejsce inne niż wszystkie, z urokiem tradycji i historii, dobrego smaku. Taka jest idea tego miejsca. Nie zawsze liczy się tylko komercja.

Małgorzata Ryczek: -To miejsce zobowiązuje nas, aby stworzyć tu coś niezwykłego. Może dlatego właśnie ta “Morandówka” powstała?

Henryk Ryczek: -Może też będziemy inspiracją dla innych i będą oni wzbogacać swoje oferty.

Małgorzata Ryczek: -A na tym skorzystają mieszkańcy Zamościa.

Teresa Madej -Jak Państwo widzą “Morandówkę” za pięć, dziesięć lat?

Henryk Ryczek: -Że jest to wielofunkcyjny obiekt, który – mamy nadzieję – będzie miał “duszę”.

Małgorzata Ryczek: -Liczymy, że to miejsce się przyjmie i przypadnie do gustu gościom. To jest dla nas ważne.

Henryk Ryczek: -Ja wierzę, że za dziesięć lat to nasze dzieci, które skończyły hotelarstwo i turystykę i które też są naszym wsparciem i inspirują nas, będą prowadzić “Morandówkę”. Całe życie bardziej lubię tworzyć niż prowadzić biznes. Wybudowane ranczo i stadnina koło Skierbieszowa zostały przekazane dzieciom w zarządzanie. Miałem w tym swoją rolę. Wierzę, że tutaj też damy im fajny impuls do działania i za dziesięć lat to nasze dzieci będą tutaj pracowały, a “stary” Ryczek przyjdzie na dobrą kawę i koncert, i będzie się cieszył z tego, że dzieci sobie tutaj radzą.

Teresa Madej – Dziękuję za rozmowę.

Małgorzata i Henryk Ryczkowie: -Dziękujemy bardzo.

* * *

W historii Małgorzaty i Henryka Ryczek doszukałabym się pewnej paraleli do samego Bernarda Morando i jego ślicznej żony. Dlaczego? Bo równie niezwykła i romantyczna jest historia miłości wybitnego Włocha. Bernardo Morando zadurzył się w przepięknej Katarzynie i ożenił się z nią. Dla ukochanej osiadł w Polsce rezygnując z wielkiej kariery. Jeśli nawet kariery na Zachodzie nie zrobił, to budowa “idealnego miasta” Zamościa zapewniła mu nieśmiertelność. Miał poczucie dziejowej misji. Stworzył dzieła o wysokim standardzie artystycznym, zajmując wysoką pozycję w dziejach sztuki polskiej. A za sprawą porywów serca, zyskał sobie szczęście osobiste i rodzinne. Zamożny Włoch cieszył się w “Grodzie hetmańskim” dużym uznaniem. Pełnił funkcję rajcy i burmistrza, pobierał stałą, najwyższą na dworze pensję oraz czerpał też zyski jako przedsiębiorca budowlany. Jak widać, polskie niebo było mu nad wyraz przychylne. Jednym zdaniem, szczęściarz z tego Morando. I jak tu nie zauważyć podobieństwa…
autor / źródło: Teresa Madej

Sprawdź również

ArteHotel – prawdziwy biznes rodzi się z pasji

Dariusz Rymarz, Adam Byra i Wojciech Sternik  – to trzej muszkieterowie, którzy postanowili wspólnie stworzyć …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglą…darki. Więcej informacji.

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Close