Rafał Fedaczyński – jeden z wybitniejszych i bardziej utytułowanych sportowców naszego regionu, jeszcze do niedawna związany z hrubieszowskim klubem sportowym „UNIA” gdzie zaczynał swoją karierę sportową w bardzo trudnej dyscyplinie sportowej, jaką jest chód sportowy.
Przybliżmy sylwetkę tego doskonałego sportowca, jego osiągnięcia sportowe oraz poznajmy wspomnienia z ostatnich Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.
Urodził się 3 grudnia roku w Hrubieszowie, do szkoły podstawowej uczęszczał w Horodle, gdzie rozpoczął pierwsze treningi lekkoatletyczne. W 1996 r. rozpoczął naukę w szkole zawodowej i startował w zawodach na szczeblu powiatowym i wojewódzkim. Od 1999 r. uczęszczał do Technikum Ogrodniczego przy Zespole Szkół Rolniczych w Hrubieszowie, a w 2002 r. zdał tam maturę i zdobył zawód ogrodnika. Już podczas nauki w szkole średniej startował w zawodach LZS oraz reprezentował Polskę w zawodach międzynarodowych. W 2003 r. po raz pierwszy wystartował w Pucharze Europy w Ceborskarach, natomiast w Pucharze Świata wystartował rok później, w Naumburgu, zdobywając tam 21. miejsce i będąc najlepszym z Polaków. W tymże roku zdobył złoty medal na Mistrzostwach Polski LZS i oraz klasę mistrzowską.
W maju 2006 roku wraz z kolegami zdobył srebrny medal drużynowo w Pucharze Świata w Hiszpanii na 50 km (jak do tej pory, to największe osiągnięcie polskich chodziarzy). Na Mistrzostwach Polski w Bydgoszczy na dystansie 20 km zdobył brązowy medal, a podczas Mistrzostw Polski Seniorów na dystansie 50 km złoty medal oraz tytuł Mistrza Polski z czasem 3:59:27.
Rok 2007 rozpoczął od startu w RPA (Afryka), zajmując 3. miejsce oraz w Halowych Mistrzostwach Polski na dystansie 5 km, zdobywając brąz. W Pucharze Świata (Anglia Leaminghton) zajął 9. miejsce (najlepszy ze startujących Polaków) i uzyskał minimum olimpijskie. Cały 2008 rok był poświęcony przygotowaniom olimpijskim.
Specjalnie dla czytelników „Gazety Miasta” rozmowa z Rafałem Fedaczyńskim
Niewielka knajpka w centrum Hrubieszowa, deszczowe popołudnie, punktualnie o uzgodnionej godzinie, przy kawie zasiadamy do stolika.
SU – Gratuluję startu w igrzyskach i zajęcia doskonałego miejsca.
RF – Dzięki, warto było trenować i wylewać poty, bo start na olimpiadzie to jest spełnienie marzeń każdego sportowca.
SU – Czy przygotowania do startu w Pekinie były ciężkie?
RF – Trudno powiedzieć, czy ciężkie. Od lutego ciągle byłem na obozach treningowych, począwszy od obozu w Cetniewie, poprzez Afrykę (RPA), Hiszpanię, Francję, Anglię oraz starty w zawodach akademickich, pucharowych oraz Mistrzostwach Polski, niemniej wszystko było podporządkowane igrzyskom olimpijskim, to był cel numer jeden.
SU – Przed igrzyskami zmieniłeś barwy klubowe, rozstałeś się z hrubieszowską „UNIĄ”. Czy nie bałeś się, że może to zaszkodzić Twoim przygotowaniom do startu w najważniejszej imprezie?
RF – Szczerze? Nie miałem wyjścia. Po zakończeniu ubiegłorocznego sezonu i po niezbyt dla mnie udanych Mistrzostwach Świata w Osace, wróciłem do Hrubieszowa i nie miałem środków do życia. Władze miasta oraz starostwo nie potrafiły zapewnić mi zakwaterowania oraz pokrycia kosztów przygotowań do startu na olimpiadzie. Zmusiło mnie to do wyjazdu do pracy w Anglii, pracowałem w fabryce przy taśmie i po 10-12 godzin dziennie pakowałem słodycze w kartony. W wolnych chwilach trenowałem w pobliskim parku i starałem się nie stracić resztek formy. Anglicy, którym opowiadałem, że jestem mistrzem kraju w swojej dyscyplinie i jakie mam osiągnięcia, nie chcieli uwierzyć, że reprezentant Polski musi pracować w fabryce, zamiast trenować i przygotowywać się do olimpiady. To było naprawdę upokarzające.
SU – Ale, jak mówią – „co cię nie zabije, to cię wzmocni”.
RF – Tak, wróciłem do kraju i dostałem propozycję z AZS Katowice do reprezentowania ich klubu oraz pokrycie kosztów do przygotowań olimpijskich. Nie miałem nic do stracenia, trenowałem, by godnie reprezentować nasz kraj podczas startu na igrzyskach w Pekinie.
SU – Jakie wrażenie wywarły na Tobie Chiny? Przecież to kraj komunistyczny, inna kultura i mnóstwo stereotypów, które funkcjonują w naszym społeczeństwie?
RF – Wspaniały kraj, naprawdę nowoczesny, to widać na każdym kroku – że gospodarka rozwija się na niespotykaną skalę. Dynamika i rozmach samych przygotowań w Pekinie mogły przyprawić o zawrót głowy – wspaniały stadion i cała infrastruktura dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, to naprawdę robi wrażenie.
SU – Jak oceniasz swój start na igrzyskach olimpijskich?
RF – Myślę, że nie najgorzej. Zająłem 8. miejsce, to naprawdę nieźle, ale nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa, mam nadzieję, że jeśli tylko zdrowie dopisze, to wystartuję za cztery lata na olimpiadzie w Anglii i tam powalczę o medal.
SU – Czy po powrocie z Chin coś zmieniło się w Twoim życiu?
RF – Oczywiście. Spotkania z władzami miast, zaproszenia do szkół, wywiady dla prasy i telewizji. Jestem coraz częściej rozpoznawany na ulicy, nie tylko w swoim mieście, ale też i w innych. Ale szum medialny szybko minie i trzeba będzie zacząć przygotowania do nowego sezonu.
SU – Dla wielu młodych ludzi stałeś się wzorem do naśladowania.
RF – Jeśli tak, to miło. Naprawdę warto uprawiać jakiś sport, jeśli nie dla wielkich osiągnięć, to dla własnego zdrowia, do czego gorąco wszystkich zachęcam.
SU – Bardzo dziękuję za spotkanie i życzę Ci dalszych sukcesów – abyśmy za cztery lata mogli oglądać Cię na podium olimpijskim.
RF – Również dziękuję za spotkanie, pozdrawiam wszystkich moich kibiców oraz czytelników „Gazety Miasta” i proszę – trzymajcie za mnie kciuki podczas moich startów.